Dzieciątko… – nie tylko pełne wdzięku, ale i płaczące

24 grudnia 2017, autor: Krzysztof Osuch SJ

W centrum naszej uwagi bywają w tych dniach różne sprawy, rzeczy, załatwienia, także prezenty, porządki… Na pewno ufam znajdziemy czas i determinację – przynajmniej w czasie Liturgii Eucharystycznej i śpiewania kolęd – by całą naszą uwagę i wszystkie „kanały” poznawcze skierować, kontemplacyjnie, na JEZUSA – pełne ludzkiego i Boskiego wdzięku Dzieciątko Jezus. W całym nowym Roku Liturgicznym będziemy chłonąć – oby z nową świeżością – Boskie Orędzie Miłości i Zbawienia.

Tych parę zdań zrodziło się po przeczytaniu relacji ks. Adama Skwarczyńskiego z Mszy świętej dla jego Przyjaciół z 16 grudnia 2017. Oto poruszający fragment i wstrząsająca fotografia Dzieciątka, które… płacze. Na pewno chce coś ważnego nam powiedzieć – wbrew całemu zabieganiu i komercyjnemu zgiełkowi. I wbrew fatalnym trendom cywilizacyjnym precyzyjnie, konsekwentnie programowanym i narzucanym…

 

„Mszę świętą rozpoczęliśmy pieśnią adwentową „Maranatha, przyjdź Jezu Panie, […], bo się spełniły wieki”. W krótkiej homilii stwierdziłem, że w ostatnich latach Kościół zrezygnował, wbrew trwającej od początku tradycji, z uznawania Adwentu za okres pokuty. Zostało tylko „radosne przygotowanie do Świąt”, nawet nie pasujące do fioletowego koloru kapłańskich ornatów. Tymczasem bunt przeciwko Bogu i Jego przykazaniom w świecie, a więc i w Kościele, przybrał zastraszające rozmiary. Upadek moralny ludzkości jest tak głęboki, że woła o jak najszybszą interwencję Boga, gdyż ludzkie wysiłki nie wystarczą do wydobycia się z tej otchłani. Woła o Paruzję – powtórne przyjście Jezusa. Ponieważ zapowiedzi tego wydarzenia, pochodzące od „Prorokini Drugiego Adwentu” – Maryi – zostały zlekceważone, wraz z Jej wezwaniami do pokuty (pochodzącymi chociażby z Fatimy czy z Akita), dlatego powinny teraz „wołać” przynajmniej Jej łzy, zwyczajne i krwawe, płynące z Jej figur i obrazów. Łączą się one w jedną rzekę bólu z tymi łzami, którymi spływają z obrazów Świętych, a nawet z figurek Dzieciątka Jezus…

Na ambonce powiesiłem sporych rozmiarów zdjęcie figurki Dzieciątka Jezus, która od 22 października 2010 roku płacze krwawymi łzami. Została ona przywieziona do Włoch z Betlejem i stanowi replikę (odwzorowanie) tej, która znajduje się tamże w Bazylice Narodzenia, w żłóbku Jezusa. Jako pielgrzym szedłem w procesji, w której nieśliśmy tę właśnie figurkę.

       Widok zdjęcia krwawych łez, spływających z oczu Dzieciątka, jest wstrząsający! Zobaczył je jako pierwszy pewien franciszkanin, gdy otworzył pudełko z przywiezionym przez siebie „skarbem”. Uczynił to, gdyż doszedł go delikatny głos: „Otwórz, duszę się!”. Przebywający w tym dniu w klasztorze miejscowy biskup zlecił zbadanie tych łez, a po stwierdzeniu, że są tej samej grupy co na Całunie Turyńskim, po roku oddał ją do uczczenia wiernym. Od tamtej pory znajduje się w ołtarzu parafii w Cava de Tirreni.

       W oparciu o pouczenia, jakie od Pana Jezusa otrzymała włoska mistyczka Maria Valtorta, dowiadujemy się, że w Niebie, chociaż jest miejscem szczęścia i chwały, cierpią Dwa Najświętsze Serca Jezusa i Maryi. Będą cierpieć, dopóki na świecie pozostanie choćby jeden grzesznik potrzebujący nawrócenia. W 100-lecie objawień Fatimskich możemy wobec tego lepiej zrozumieć powołanie świętego Franciszka Marto z Fatimy, który „pocieszał” jak umiał Jezusa, a nawet chciał iść do Nieba, by tam czynić to dalej. Czy możemy wątpić, że i naszego serca, naszej miłości spragniony jest Jezus w dzisiejszym świecie? Powinna to być właśnie miłość wynagradzająca!” (…)

 

Komentarze

komentarze 2 do wpisu “Dzieciątko… – nie tylko pełne wdzięku, ale i płaczące”
  1. Katarzyna pisze:

    Zacznijmy więc świadomie i nieustannie pocieszać Dzieciątko Jezus, szczególnie w najbliższych dniach! A pomocne mogą być bardzo liczne napomnienia i prośby Pana Jezusa o pocieszaniu z książki On i Ja, Gabriela Bossis – dziękuję Ojcu za polecenie tej książki!

    1335. – 1946 – 5 grudnia … Mnie chwali się sercem milczącym i uważnym, delikatną ofiarą nie znaną nikomu, tajemnym oddaniem się, czułym wewnętrznym spojrzeniem.
    W taki właśnie, bardzo prosty sposób pocieszają Mnie moje stworzenia.
    Staraj się ofiarowywać Mi coś wymyślonego przez siebie; jak gdyby co dzień były moje imieniny: 'Co przyjemnego zrobię Mu dzisiaj? Co milszego Mu powiem?’

    1302. – 1946 – 16 maja. ….I żeby pocieszyć twego Pasterza w Jego trudach, użycz Mi swej uprzejmości. Wtedy przez ciebie będę wśród nich, wśród twoich. Zwiększy się przez to twój wpływ na nich, a ty zmniejszysz się we własnym mniemaniu o sobie.

    1300. – 1946 – 2 maja. Żaden biedak tak bardzo nie pragnął posiadania. Jestem najbiedniejszym z biednych i bardzo wielu okrywa Mnie nienawiścią. Pozwól Mi się schronić pod twój płaszcz miłości: pocieszasz Mnie i wynagradzasz. Proś Mnie z miłością o nawrócenia: przez słowa miłości, przez uczynki miłości, przez miłosierdzie.

    1233. – 1945 – 10 maja „Odpraw dobrze nowennę przed Zesłaniem Ducha Św. łącząc się z moją Matką i świętymi niewiastami w Wieczerniku. Nie tyle dlatego, aby zostać pocieszoną przez Pocieszyciela, ile po to, by On nauczył cię Mnie pocieszać. Pogrąż się cała w tym pragnieniu pocieszania Mnie. Jest to bardzo słodki sposób kochania. Posługuj się nim. To tak, jak gdybyś ofiarowywała Mi nowy dom przybrany rzadkimi kwiatami i wonnościami, gdzie przebywa przyjaciel bogaty i żarliwy, płonący chęcią częstych spotkań i poufnych zwierzeń.

    1189. – 1944 – 12 października. – Godzina święta. – „Pocieszaj. Czyż Ja nie byłem Pocieszycielem? Naśladuj swego Oblubieńca, niech nie przejdzie obok ciebie żadne cierpienie, któremu byś nie ulżyła. A tych, którzy nie mogą zbliżyć się do ciebie, pocieszaj przez modlitwę. Wiesz, że ci powiedziałem: 'Tam, gdzie ty nie możesz być, będzie twoja modlitwa’. I bądź pewna, że pocieszając innych, pocieszasz Mnie w nich. O, moja córeczko, jaką słodycz chwały dam moim pocieszycielom. Pociesza się kochając. Zawsze mówię ci o miłości. Jak mógłbym mówić o czym innym, Ja, który jestem Miłością? Uczyń się miłością przez zjednoczenie. Uczyń ją swoim obyczajem, to proste, prawie naturalne. Trzeba aby ci, którzy Mi się poświęcili, równoważyli uczucia nienawiści, zazdrości, które prześladują świat i sprawiają Mi tyle cierpienia. Czy nie domagałem się zawsze miłości, wzajemnej pomocy, pokornej słodyczy serca, które ogrzewa serce przyjmującego? Jeżeli sama nie umiesz tego dobrze robić, weź mój głos, aby lepiej zachwycać. Weź moją rękę, by ją wyciągać do ludzi. Myśl: On tak by postępował, tak by się uśmiechał, tak by mówił… A czy nie jesteśmy jednością? Niech twoją radością będzie działanie przeze Mnie, jak dla Mnie radością jest działać przez ciebie, moja córeczko. Żądam od ciebie tego wysiłku wiary. Posługuj się nią póki jeszcze czas. W niebie już jej nie będziesz potrzebowała. A więc zasługuj dla siebie i dla innych tak, jakbyś zasługiwała dla Mnie; także przez to pocieszysz Mnie. O, gdybyś mogła widzieć moje spojrzenie zwrócone na moją małą pocieszycielkę… Myśl o mojej radości, to ci pomoże. Niech twoją radością będzie robienie Mi przyjemności, jakbyś za każdym razem z miłości przygotowywała Mi w tajemnicy niespodziankę, a serce twe biłoby wtedy ze wzruszenia. Czy nie miałbym powodu do nowej czułości, Ja, który sprawiałbym to bicie?”

  2. Dopiero dziś odnotowałem:

    Przemiana skrzepniętej krwi męczennika św. Januarego ma zwykle miejsce w Neapolu trzy razy do roku, m.in. 16 grudnia. W tym roku 16 grudnia cud się nie zdarzył, co przez wielu odczytywane jest jako zły znak.

    Podczas modlitwy w Kaplicy Królewskiej w katedrze w Neapolu krew w fiolce wydawała się być nieco zmieniona. Do jej przemiany jednak nie doszło.

    Podobnie było w 1980 r., gdy Włochy zostały dotknięte potężnym trzęsieniem ziemi, w 1973 r., gdy w Neapolu wybuchła epidemia cholery, a także w 1939 r., gdy wybuchła II wojna światowa, w 1940 r., gdy Włochy przystąpiły do wojny i w 1943 r., gdy kraj został zajęty przez Niemców. Wielu kojarzy więc ten fakt z nieszczęściami.

    Dlatego jeszcze przed końcem nabożeństwa opiekun kaplicy ks. Vincenzo De Gregorio stwierdził: – Nie powinniśmy myśleć o tragedii i nieszczęściu. Jesteśmy ludźmi wiary i musimy dalej się modlić.

    Św. January, patron katedry i Neapolu, poniósł męczeńską śmierć w pobliskim miasteczku Pozzuoli w IV wieku. Tradycja mówi, że gdy jego ciało przeniesiono, zakrzepła krew, zebrana do dwóch ampułek, w dłoniach biskupa stała się płynna. Pierwszy opisany przypadek cudu św. Januarego miał miejsce w 1389 r., gdy po raz pierwszy publicznie pokazano ampułki. Chociaż wielokrotnie go badano, nie wiadomo, co jest jego przyczyną. Cud powtarza się zwykle trzy razy w roku: w pierwszą sobotę maja, 19 września i 16 grudnia. W tym roku miał miejsce także w marcu, w obecności papieża Franciszka.- za GN

    Po ang.:
    http://www.vcatholic.com/articles/1700-year-old-blood-saint-stopped-liquefying-know-means-get-ready/