NAWRÓCENIE i …

1 października 2017, autor: Krzysztof Osuch SJ

Jest pośród nas, od ponad dwóch tysięcy lat, po wielu wiekach zapowiedzi, obietnic i oczekiwań, Wcielony Boży Syn!

Kontakt z Nim nadaje całej ludzkiej rzeczywistości, osobistej i uniwersalnej – tak bardzo po grzechu pierworodnym zagmatwanej, mrocznej, cierpiącej, zagubionej, zrozpaczonej – Boską formę, piękne i trwałe znaczenie (sens).

„Wielką winą człowieka nie są grzechy, które popełnia…
Wielką winą człowieka jest to, że w każdej chwili może się nawracać, a nie czyni tego” (Rabbi Bunam).

Słowo Boże z 26 Niedzieli w roku A mówi o wielkiej potrzebie gruntownego nawracania się. Nie dziwmy się, że ten temat powraca tak często w Piśmie Świętym i przepowiadaniu. Gdybyśmy biegli do Boga tak prosto (i szybko), jak strzała wystrzelona (choćby tylko) z łuku, to nie byłoby potrzeby tak częstego wzywania do nawracania się…  Gdybyśmy zawsze byli tak dobrzy, jak niezmiennie dobry jest chleb (zwłaszcza ten tradycyjny, bez „polepszaczy”), to można by rzadziej przypominać o wielkiej potrzebie zatrzymywania się w obłędnym i bezrefleksyjnym pędzie życia, by znów zwrócić całego siebie ku Bogu, a także ku naszym bliźnim, zwłaszcza tym najbliższym…

  • Czy nie jest tak, że dziwnie uparcie wchodzimy na drogi, które, zresztą często niepostrzeżenie, odprowadzają nas – nieraz bardzo daleko – od Boga, a także od serdecznych relacji z bliźnimi? Tak, zbyt łatwo tracimy jasną świadomość celu życia.
  • Potrafimy zżywać się ze złym postępowaniem (i nie widzieć w tym już żadnego problemu i powodu do świadomie przeżywanego niepokoju).
  • Nic nie przychodzi nam dzisiaj tak łatwo, jak zapatrzeć się w samą doczesność i potrzeby, zarówno te zwykłe i ważne, jak i te coraz częściej sztucznie kreowane. W zaczadzającym nasze dusze zapatrzeniu zapominamy o ważności zastanawiania się nad tym, skąd wyszliśmy, po co tu jesteśmy i dokąd idziemy!

Niestety, dzisiejsza kultura (a może raczej tylko cywilizacja) z wielką skutecznością i wręcz wyrafinowaniem godnym lepszej sprawy – czyni nas, zda się programowo, obcymi dla siebie samych, dla bliźnich i samego Boga Stwórcy! Chyba się nie mylę, dzisiaj dużo łatwiej przychodzi nam utracić świadomość tego, kim się jest, będąc człowiekiem. W ogóle trudno jest zacząć się nad tym zastanawiać i szukać. Dlaczego?

  • – Otóż bombardowani jesteśmy przez stale rosnącą liczbę wrażeń, informacji i ofert. Nachalnie kieruje się naszą uwagę na rzeczy, interesy i pieniądze (posiadane, brakujące, pożądane). A gdy do tego dojdzie jeszcze co dzień narzucająca się „puchnąca” oferta coraz mniej wybrednej rozrywki, to trudno się dziwić, że przybywa ludzi (o zgrozo, od najmłodszych lat), którzy ślepną i głuchną na Dobrą Nowinę o Królestwie Bożym i wspaniałości życia w intensywnej i „wielobarwnej” relacji z Boskimi Osobami!

To prawda, chrześcijanin jest zwyczajnym człowiekiem (obywatelem tej ziemi), który w pełni podejmuje sprawy doczesne; uprawia rolę, korzysta ze zdobyczy nauki i techniki, pomnaża i cieszy się dobrami sztuki i kultury…  To wszystko jest naszą „winnicą”, którą nam dał, zadał i do której posyła nas sam Stwórca! Nie mamy żadnych wątpliwości, że to On wyposażył Ziemię i nas ludzi w ogromne możliwości. Tyle pokoleń podejmuje ten dar i czyni sobie ziemię poddaną – udomowioną, swojską… Gdziekolwiek jesteśmy, cokolwiek robimy w ramach różnych zawodów, powołań i kompetencji – pozostajemy pod łaskawym spojrzeniem Boga-Gospodarza. Pełnimy też Jego wolę, zapraszającą nas do wielorakiej współpracy…  Ale to nie jest wszystko!

  • To zaledwie, w pewnym sensie, skromny początek wielkiej, ba wiecznej, przygody człowieka. O tym mówi nam najdobitniej i najpełniej Jezus Chrystus. To właśnie Jego obecność w ludzkiej historii domaga się od człowieka najwyższej klasy otwarcia umysłu, serca – głębi osoby – na Wolę Boga! Na Jego pełną Miłości Wolę. Na Jego Zamysł – wielki Projekt, w którego centrum rozbrzmiewa zaproszenie nas do życia wiecznego w sercu Boskich Osób.  

Tak, jest pośród nas, od ponad dwóch tysięcy lat – po wielu wiekach zapowiedzi, obietnic i oczekiwań – Wcielony Boży Syn! Kontakt z Nim nadaje całej ludzkiej rzeczywistości (osobistej i uniwersalnej) – tak bardzo po grzechu pierworodnym zagmatwanej, mrocznej, cierpiącej, zagubionej, zrozpaczonej – Boską formę, piękne i trwałe znaczenie (sens). Chrześcijanin – odwiecznie pomyślany, umiłowany i wybrany (por Ef 1, 4) – świadomie kroczy drogą poznawania Jezusa, miłowania Go i upodabniania się do Niego we wszystkim. Także w uwewnętrznieniu tego (nieprawdopodobnie wspaniałego i olśniewającego) dążenia, które (tak wybitnie widoczne) jest w Jezusie Chrystusie.

  • Gdy je poznamy – aż do olśnienia i zachwytu … – to przeżyjemy głębokie nawrócenie.
  • Wypełnimy wolę Ojca. Uradujemy Go.
  • Rozkwitnie nasze człowieczeństwo.
  • Ogarnie nas poczucie sensu i radość, a także pokój serca (tak bardzo poszukiwany).

Spróbujmy (samodzielnie) wczytać się w pełne treści wezwanie Apostoła Narodów.

Jeśli więc jest jakieś napomnienie w Chrystusie, jeśli – jakaś moc przekonująca Miłości, jeśli jakiś udział w Duchu, jeśli jakieś serdeczne współczucie – dopełnijcie mojej radości przez to, że będziecie mieli te same dążenia: tę samą miłość i wspólnego ducha, pragnąc tylko jednego, a niczego nie pragnąc dla niewłaściwego współzawodnictwa ani dla próżnej chwały, lecz w pokorze oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie. Niech każdy ma na oku nie tylko swoje własne sprawy, ale też i drugich!

To dążenie niech was ożywia; ono też było w Chrystusie Jezusie.

On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej.

Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM – ku chwale Boga Ojca (Flp 2,1-11).

(W tytule „Nawrócenie i …  – te trzy kropki oznaczają to, czego nie zdążyłem rozwinąć: NAWRÓCENIE i akceptacja człowieczeństwa. Może uda mi się w najbliższym czasie dopisać brakującą część; na razie niech tyle wystarczy jako zachęta do osobistej medytacji, modlitwy…)

Drga część obiecana:

Wcale nie jest tak łatwo zrozumieć i uwewnętrznić powyższe „napomnienie” świętego Pawła. Owszem, można w miarę łatwo wyróżnić to, przed czym Apostoł przestrzega, i do czego zachęca… Najważniejsze jest jednak to, że ma dotrzeć do nas i wpłynąć na nasze myślenie i sposób postępowania nie jakieś „prywatne” zapatrywanie Pawła z Tarsu, lecz wielkiej wagi „napomnienie w Chrystusie” a więc od Chrystusa pochodzące, z Niego (niejako) wywiedzione.

  • Paweł chce, żebyśmy wyraźnie pojęli i mocno wzięli sobie do serca to „dążenie”, którego treścią jest miłość i pokora w naszych relacjach z „drugimi”, z bliźnimi!
  • W naszym myśleniu i działaniu „na styku” z ludźmi mamy się kierować nie „niewłaściwym współzawodnictwem” czy szukaniem „próżnej chwały”, lecz miłością, która czyni pokornym i delikatnym oraz uniżonym wobec każdej osoby, którą spotykamy.
  • Prawdziwa miłość nad nikogo się nie wynosi ani nie unosi się pychą. Jest jej to najzupełniej obce. Miłość i pycha nie idą w parze, natomiast miłość i pokora – jak najbardziej. I nie ma w tej ostatniej „parze” żadnego przymusu, żadnej sztuczności.

Myślę, że odrobina duchowej intuicji czyni jasnym i oczywistym to, co powiedziałem (a raczej co powiedział Paweł za Mistrzem). A jeśli kogoś intuicja zawodzi, to nie wiem, czy dam radę w krótkim „dyskursie” (poniekąd filozoficznym) unaocznić słuszność, piękno i jedyność tego, do czego Apostoł przyzywa nas z takim naleganiem! Podejmę pewną skromną próbę…

Że my – każdy w swoich oczach – zasługuje na szacunek, uznanie i miłość, to powinno być oczywiste i bez tego ani rusz. Na uporządkowanej miłości do siebie (a więc do Bożego arcydzieła, będącego owocem Jego zaangażowania i Boskiej Miłości) zasadza się kolejny krok, jakim jest miłowanie naszych bliźnich. Sam Jezus to powiedział, że mamy miłować bliźniego jak siebie samego (por. Mt 19, 19). Ceniąc i miłując siebie samego, mówię sobie, że i mój bliźni (każdy człowiek) wart i godny jest podobnego szacunku i miłości. To powinno być jasne (i jest pewno w miarę oczywiste). Jednak Pawłowa (Jezusowa) nauka idzie dalej.

  • Otóż mamy w pokorze – w jakimś „przycupnięciu” wobec radykalnej odrębności drugiego – oceniać go „za wyżej stojącego od siebie”! Tak, jak najbardziej. Ja (przy całym uznaniu i szacunku dla siebie) jestem tylko ja, natomiast w każdej drugiej osobie spotykam nowy wielki, niezgłębiony i fascynujący, osobowy świat (po prostu różną ode mnie osobę i przewyższającą mnie nie o … głowę, ale o całą drugą osobę, która nie jest … mną).
  • Wszyscy zakochani w drugiej osobie i miłujący ją – doskonale wiedzą, o czym tu mowa… Tu się zatrzymam (żeby nie przegadać).

Jeśli jednak powyższy tok i typ rozumowania i motywowania może się wydać nie dość przekonujący, to proszę – zdaje się mówić św. Paweł: « Patrzcie na Jezusa Chrystusa! Zobaczcie, jakie dążenie – jaki duch – jaka miłość – jaka pokora ożywiają Jego Serce! Zobaczcie, z jaką wielką miłością i pokorą przychodzi On do każdej i każdego nas – do nas wszystkich».

On żywiąc wobec nas Boską Miłość i nią nas ogarniając, robi najpierw jeden wielki Gest, a za nim następuje ciąg niezliczonych gestów (słów, czynów), które manifestują pełną pokory i uniżenia Jego Miłość do nas – jedynie i aż Bogu podobnych! Tym pierwszym „wielkim Gestem” jest oczywiście Wcielenie, a „resztę” stanowi to wszystko, co – tylko po części (por J 21, 25) – opisują Ewangelie.  

W tym miejscu należałoby parę razy przeczytać i przemedytować te słowa Pawła:

„On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej”.

Może nas zawieść czy nie przekonać prosta intuicja poznawcza lub (choćby i bardzo rozwinięte) analizy filozoficzno-antropologiczne, ale nie możemy pozostać obojętni na pełną pokory miłość Wcielonego Syna Bożego do ludzi – do mnie, do ciebie, do każdej osoby!

  • A widząc cud takiej (Boskiej, pokornej, uniżonej, przyklękającej, obmywającej stopy, posłusznej aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej) miłości Boga-Człowieka (przecież) nie możemy nie zatęsknić za taką samą postawą i „dążeniem” w relacjach z naszymi braćmi i siostrami!  

Taka Miłość – pokorna, uniżona, do końca wydająca się za i dla innych – nie jest ślepą uliczką czy jakimś absurdem, bezsensowną stratą. Nie. Na pewno nie! W Jezusie Chrystusie kończy się ona – w sensie zwieńczenia i spełnienia – tym:

„Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych.

I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM – ku chwale Boga Ojca”. 

Oczywiście, nikt z nas nie może być – dosłownie – „wstawiony” w te ostatnie zdania. Jezus Chrystus jest Kimś Jedynym i niepowtarzalnym. Jest Bożym Synem, który stał się człowiekiem dla naszego zbawienia. To jasne.

  • Ale wszyscy możemy – naśladując Go, idąc Jego drogą, pielęgnując owo pełne pokornej miłości dążenie i podejście do każdej osoby – możemy ufnie liczyć (a nawet, w wierze, być pewni) udziału w Jego Zwycięstwie i wiecznej Chwale.

Częstochowa, sobota, 27 – 29 września 2014    AMDG et BVMH   Krzysztof Osuch SJ    

(Ez 18,25-28)
Wy mówicie: Sposób postępowania Pana nie jest słuszny. Słuchaj jednakże, domu Izraela: Czy mój sposób postępowania jest niesłuszny, czy raczej wasze postępowanie jest przewrotne? Jeśli sprawiedliwy odstąpił od sprawiedliwości, dopuszczał się grzechu i umarł, to umarł z powodu grzechów, które popełnił. A jeśli bezbożny odstąpił od bezbożności, której się oddawał, i postępuje według prawa i sprawiedliwości, to zachowa duszę swoją przy życiu. Zastanowił się i odstąpił od wszystkich swoich grzechów, które popełniał, i dlatego na pewno żyć będzie, a nie umrze.

(Ps 25,4-9)
REFREN: Wspomnij, o Panie, na swe miłosierdzie

Daj mi poznać Twoje drogi, Panie,
naucz mnie chodzić Twoimi ścieżkami.
Prowadź mnie w prawdzie według Twych pouczeń,
Boże i Zbawco, w Tobie mam nadzieję.

Wspomnij na swoje miłosierdzie, Panie,
na swoją miłość, która trwa od wieków.
Nie pamiętaj mi grzechów i win mej młodości,
lecz o mnie pamiętaj w swoim miłosierdziu,
ze względu na dobroć Twą, Panie.

Dobry jest Pan i prawy,
dlatego wskazuje drogę grzesznikom.
Pomaga pokornym czynić dobrze,
uczy pokornych dróg swoich.

(Flp 2,1-11)
Jeśli więc jest jakieś napomnienie w Chrystusie, jeśli – jakaś moc przekonująca Miłości, jeśli jakiś udział w Duchu, jeśli jakieś serdeczne współczucie – dopełnijcie mojej radości przez to, że będziecie mieli te same dążenia: tę samą miłość i wspólnego ducha, pragnąc tylko jednego, a niczego nie pragnąc dla niewłaściwego współzawodnictwa ani dla próżnej chwały, lecz w pokorze oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie. Niech każdy ma na oku nie tylko swoje własne sprawy, ale też i drugich! To dążenie niech was ożywia; ono też było w Chrystusie Jezusie. On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM – ku chwale Boga Ojca.

(J 10,27)
Moje owce słuchają mojego głosu, Ja znam je, a one idą za Mną.

(Mt 21,28-32)
Jezus powiedział do arcykapłanów i starszych ludu: Co myślicie? Pewien człowiek miał dwóch synów. Zwrócił się do pierwszego i rzekł: Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy! Ten odpowiedział: Idę, panie!, lecz nie poszedł. Zwrócił się do drugiego i to samo powiedział. Ten odparł: Nie chcę. Później jednak opamiętał się i poszedł. Któryż z tych dwóch spełnił wolę ojca? Mówią Mu: Ten drugi. Wtedy Jezus rzekł do nich: Zaprawdę, powiadam wam: Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego. Przyszedł bowiem do was Jan drogą sprawiedliwości, a wyście mu nie uwierzyli. Celnicy zaś i nierządnice uwierzyli mu. Wy patrzyliście na to, ale nawet później nie opamiętaliście się, żeby mu uwierzyć.

Komentarze

komentarze 2 do wpisu “NAWRÓCENIE i …”
  1. W powiązaniu z rozważaniem warto przypomnieć słowa bł. Karola de Foucauld.
    W innym rozważaniu [ http://osuch.sj.deon.pl/2014/08/10/zarys-drogi-wg-fundamentu/ ] takim zdaniem je poprzedziłem:
    Nie mogę sobie odmówić tej przyjemności, by dodać jeszcze znakomitą i pełną finezji modlitwę bł. Karola de Foucauld, który znakomicie wyraził ducha Fundamentu [Ćwiczeń duchownych św. Ignacego Loyoli], przynajmniej to, co tyczy się (powiedziałbym, arystokratycznej) sztuki bycia wolnym dla Boga.

    „Boże mój, daj mi łaskę, abym widział tylko Ciebie w stworzeniach, abym się nigdy na nich nie zatrzymywał ani nie zatapiał się w ich piękności materialnej czy duchowej, tak jakby ona była ich własnością, lecz tylko jak w odblasku Twoim. Spraw, abym się wzniósł ponad zasłonę… i abym tak pomijając wszelkie pozory, mógł oglądać Ciebie, Byt istotny, posiadający w całej pełni życie, a cząstkę jego wlewający w stworzenie, które mi się podoba…

    Zatrzymywać się na stworzeniach to niedelikatność i niewdzięczność, nadużycie zaufania, ponieważ Ty udzielasz im piękności, a mnie dajesz odczuwać ich urok tylko po to, abym Ciebie widział, abyś mnie mógł pociągnąć do siebie, pobudzić do wdzięczności za Twoją dobroć i do miłowania Twojej piękności. W ten sposób wzywasz mię, abym się wznosił aż do Twojego tronu i duszę moją złożył Ci w adoracji, w kontemplacji ekstatycznej, wdzięczności… Niechże więc moje obcowanie będzie jedynie w niebie, bo oglądanie ziemi pozwala mi tylko domyślać się Twojej piękności i Twojej czułości…

    Stworzenia, w których podziwiam odblask Twoich doskonałości i które oświecił mały Twój promień, o Słowo nieskończone, są poza mną, oddalone, oderwane ode mnie. Lecz Ty, Boże mój, dobroci, miłości nieskończona i istotna, jesteś we mnie, obejmujesz mię i całego napełniasz”.

  2. Na głównej stronie, na końcu wśród paru „perełek” jest ta myśl świętego ojca PIO:

    „Życie doczesne zostało nam dane po to,
    abyśmy mogli osiągnąć wieczne.
    Jeśli braknie pamięci na ten temat,
    to wówczas nasze uczucia będą lgnęły do tego świata,
    przez który przecież tylko przechodzimy”
    – św. o. Pio.

    Ojciec Pio tym, którzy u niego odbywali spowiedź, często zadawał jako pokutę następującą modlitwę:

    «Przeszłość moją, o Panie, polecam Twemu miłosierdziu.
    Teraźniejszość moją polecam Twojej miłości.
    A moją przyszłość oddaję w ręce Twojej Opatrzności.»