„W RĘKACH BOGA” [warto, warto]

24 listopada 2016, autor: Krzysztof Osuch SJ

Słowa godne najwyższej uwagi. Warto się zmierzyć – na poziomie umysłu i serca – z wezwaniem Pisma Świętego i Świętych (tu akurat Karmelu) do możliwie doskonale ufnego WYDANIA SIĘ w RĘCE BOGA OJCA! Poniższe (krótkie) teksty bliżej określają, jak przekłada się ta fundamentalna postawa na przyjęcie codziennego życia z jego doświadczeniami, cierpieniami…

W RĘKACH BOGA

Panie, Ty jesteś! Uczyń ze mną to, co w oczach Twoich jest dobre (1 Sm 3, 18)

„Dusza – mówi św. Jan od Krzyża – bardzo oddala się od drogi wiodącej do wysokiego stanu zjednoczenia z Bogiem, kiedy przywiązuje się do wysokiego stanu zjednoczenia z Bogiem, kiedy przywiązuje się do jakiegoś sposobu pojmowania, odczuwania, wyobrażenia, upodobania w swojej woli i w ogóle do swych nawyknień, i w ogóle do jakiejkolwiek innej rzeczy lub własnego dzieła, nie umiejąc oderwać i ogołocić się z tego wszystkiego” (Dr. II, 4, 4). Utrapienia nocy zmysłów i ducha mają właśnie uwolnić człowieka od tych wszystkich więzów. W życiu każdego stworzenia istnieje zawsze pewna miara cierpień, wystarczających, aby dokonać całkowitego oczyszczenia; wybiera je i zsyła Bóg, zależnie od potrzeb i warunków każdego, lecz niestety niewielu jest takich, którzy potrafią je wykorzystać, niewielu bowiem uznaje w nich rękę Bożą, która chce ich oczyścić. Niewielu pozwala się prowadzić Bogu, oczyścić i odnowić według Jego upodobania, wielu natomiast usiłuje dojść do zjednoczenia z Bogiem według własnych planów i zapatrywań. „Synu – ostrzega Duch Święty – jeżeli masz zamiar służyć Panu, przygotuj swą duszę na doświadczenie… Przyjmij wszystko, co przyjdzie na Ciebie, a w zmiennych losach utrapień bądź wytrzymały… Bądź Mu wierny, a On zajmie się tobą, prostuj swe drogi i Jemu zaufaj” (Syr 2, 1. 4. 6). Człowiek nigdy dosyć nie przekonuje się, że „prosta droga” dojścia do Boga i do świętości to ta, którą sam Bóg wytyczył, a nie ta, jaką każdy wybiera według własnego sądu. Albo człowiek staje się świętym według planu Boga, albo w ogóle nie staje się świętym; albo pozwala się Jemu prowadzić, albo nie dojdzie nigdy do celu.

„Jest wielu, którzy pragną postępować naprzód i z wielką usilnością proszą Boga, by ich pociągał i prowadził do tego stanu doskonałości, a gdy Bóg zaczyna podnosić ich przez pierwsze niezbędne trudy i umartwienia, nie chcą ich przyjmować, chronią swe ciało, cofając się z wąskiej drogi życia i szukając szerokich gościńców pociech” (J.K.; Ż.pł. 2, 27). Wolą postępować według własnego uznania i dlatego Bóg, nie gwałcąc wolności człowieka, pozostawia im przeciętność.

  • Lecz czyż Ty, o Panie, czynisz może cokolwiek, co nie zmierzałoby do większego dobra takiej duszy, którą widzisz swoją i poddaną we wszystkim Twojej woli, aby szła za Tobą, gdziekolwiek pójdziesz — aż do śmierci krzyżowej, z mocną wolą dopomagania Ci w noszeniu krzyża i niepozostawienia Ciebie z nim samego?… Chcę być przekonana, że wszystko to jest dla mojego dobra. Prowadź mnie, którędy zechcesz, nie należę już do siebie, ale do Ciebie… Uczyń, o Panie, wszystko, co chcesz. Niech tylko ja Ciebie nie obrażam, niech nie tracę cnót, jeśli mi ich z samej tylko dobroci Twojej użyczyłeś. Cierpieć chcę, Panie, bo Ty cierpiałeś. Niech się spełni nade mną na wszelki sposób Twoja święta wola! Nie dopuszczaj tylko, Panie, by rzecz tak droga, jaką jest miłość Twoja, dostała się najemnikom, którzy służą Tobie tylko dla pociech duchowych (św. Teresa od Jezusa: Życie 11, 12).
  • O Jezu, Panie mój, bądź ze mną wszędzie i zawsze; niech to będzie moją pociechą, że dobrowolnie chcę być pozbawiony wszelkiej ziemskiej chwały; a gdyby mi Twojej pociechy zabrakło, niech Twoja wola i sprawiedliwe doświadczenie będzie mi najwyższą radością. Bo na wieki nie będziesz się gniewał ani wiecznie groził słudze Twojemu…
       O Panie, czyń ze mną, cokolwiek Ci się spodoba, byleby moja wola wprost do Ciebie stale była skierowana. Jeżeli chcesz, bym brnął w ciemności, bądź błogosławiony; jeżeli chcesz, bym chodził w światłości, bądź również błogosławiony. Jeżeli chcesz, żebym żył w utrapieniach, bądź zarówno zawsze błogosławiony…
       Panie, dla Ciebie ochoczo zniosę, cokolwiek zechcesz mi zesłać. Z ręki Twej pragnę jednakowo przyjąć dobro i zło, słodycz i gorycz; obmyj mnie z wszelkiej winy, a nie ulęknę się śmierci ani piekła. Byłeś mnie tylko nie odrzucił na wieki, o Panie, i nie wykreślił z księgi żywota; wówczas nie zaszkodzi mi jakiekolwiek utrapienie, które by na mnie przyszło (O naśladowaniu Chrystusa III, 16, 2; 17, 1. 2. 4).

O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. III, str. 450

za: http://www.mateusz.pl/czytania/2013/20131115.htm

 

Komentarze

komentarzy 8 do wpisu “„W RĘKACH BOGA” [warto, warto]”
  1. Dziękuję Wszystkim za pozdrowienia… Cieszę się z przydatności podsuwanych myśli… I też życzę zdrowia, Bożego błogosławieństwa – zwłaszcza na progu ADWENTU.

  2. Katarzyna pisze:

    Pokój i dobro,

    dziękuję za wsparcie Ojca w codziennej walce o doskonalenie i zbawienie dusz

    Co do myśli zacytowanej wyżej przez Ojca:
    „Jest bardzo mało ludzi, którzy przeczuwają, co Bóg uczyniłby z nich, gdyby zaparli się siebie i całkowicie oddali się Chrystusowi Panu, aby On ukształtował ich dusze w swych dłoniach”.

    przesyłam wszystkim link pomocny do oddania się Jezusowi przez Maryję:
    http://www.mocmodlitwy.info.pl/files/33_dni_przygotowania_wg_traktatu_sw_ludwika.pdf

    Wśród myśli Loyoli znalazłam podobne do cytowanej powyżej a jednocześnie bardzo mi bliskie to (trzeba by dodać „Mądry Polak po szkodzie..):

    Burza, która bez naszej winy przeciw nam się sroży, jest zapowiedzią rychłej w przyszłości korzyści.

    Doświadczenie uczy nas, że tam, gdzie napotyka się na liczne sprzeciwy, można zazwyczaj spodziewać się większych owoców.

  3. Maria M. pisze:

    „Tak, udaremniłem wasze projekty, zdruzgotałem waszą dumę. Nikt was nie potrzebuje, żyjecie bez satysfakcji, jesteście przede Mną jak lampa, której światło nikogo nie obchodzi, nie macie żadnych perspektyw. Jesteście za to moją miłością i chwałą, w was złożyłem swe upodobanie; jesteście cząstką zarezerwowaną wyłącznie dla Mnie, tak dobrze zachowaną, że nikt inny was nie potrzebuje, że nawet nie pomyślicie o swej przydatności; jesteście moim najczystszym odbiciem, gdyż zostaliście świętymi wbrew sobie.”

    To dla mnie wielka nadzieja.
    A o co ja kiedyś na modlitwie Boga prosiłam? Zastanawiające. Nie pamiętam. A Bóg wysłuchuje wszystkie nasze modlitwy.
    Dziękuję Ojcze Krzysztofie. Szczęść Boże!

  4. s. Krystyna pisze:

    Pokój i Dobro!
    Dziękuję Ojcu za głębokie rozważania, które przypominają, aby w chwilach trudnych doświadczeń, uświadamiać sobie, „radosne uniesienia” całkowitego powierzenia Panu . Owoc wysłuchanej modlitwy i przyjętej ofiary, Bóg daje w czasie stosownym . Przyjąć z wdzięcznością….
    Pozdrawiam serdecznie.

  5. Zofia pisze:

    Dziękuję Ojcu za te słowa SWIATŁA i POCIESZENIA. Są naprawdę wielkim wyzwaniem, żeby przełamywać się i „wyrywać ku Panu Bogu”, kolejnym paradoksem (?) chrześcijaństwa, ale PRAWDĄ, KTORA WYZWALA.

    JEZU, UFAM TOBIE!

  6. WARTO podpisać tę PETYCJĘ:

    UNESCO – próba ideologizowania dzieci przez gender

    http://www.citizengo.org/pl/fm/38913-unesco-proba-ideologizowania-dzieci-przez-gender

  7. Sentencja św. Ignacego Loyoli w podobnym duchu:

    „Jest bardzo mało ludzi, którzy przeczuwają, co Bóg uczyniłby z nich, gdyby zaparli się siebie i całkowicie oddali się Chrystusowi Panu, aby On ukształtował ich dusze w swych dłoniach”.

    WIĘCEJ myśli św. Ignacego Loyoli TUTAJ
    lub TU

  8. okrzos pisze:

    Pozostając (w tak ważnym) temacie, dodaję dwie znakomite (w miarę krótkie) refleksje (Louis Evely), które rzucą wiele ŚWIATŁA i … zapewne POCIESZĄ:

    Świętym zostaniesz jedynie wbrew sobie
    Nigdy nie zostaniesz świętym zgodnie ze swą wyobraźnią czy nadzieją. Świętym można zostać tylko na drodze akceptacji woli innej niż własna. Często snuję sobie opowieść o starym, zmęczonym mężczyźnie i podstarzałej, rozczarowanej kobiecie, których każde dobre pragnienie trafiało w pustkę, którym Bóg nieustannie krzyżował najbardziej wzniosłe plany.
    Ich powołanie, poddane próbie, spełzło na niczym; ich wysiłki w apostołowaniu ugrzęzły w żałosnych pomówieniach o pieniądze i machinacje; ich małżeństwo pozostało bezdzietne albo dzieci umarły; słowem – ich życie było bezużyteczne.
    Na starość zrobili się zgryźliwi i samotni, otoczeni ruinami swego życia.
    Kiedy jednak na klęczkach, w długiej milczącej modlitwie ośmielali się czasami pytać nieprzeniknioną Opatrzność, kto ustawiał im życie, kiedy wyciągali do Boga swe puste ręce, kiedy ofiarowywali Mu swą jałową egzystencję, swe ledwie bijące serca – dochodziło do tego, że otrzymywali zaskakująco pocieszającą odpowiedź. Czasami osiągali zrozumienie, w rozbrajającym olśnieniu, że wszystko działo się dokładnie według Jego woli, że ich własna wola doprowadziłaby ich do osiągnięć w wymiarze ludzkim, ale Bóg wolał poprowadzić ich ku sobie, że zarezerwował ich wyłącznie dla siebie, że świadectwo, jakie Mu złożyli, jest czyste.
    „Tak, udaremniłem wasze projekty, zdruzgotałem waszą dumę. Nikt was nie potrzebuje, żyjecie bez satysfakcji, jesteście przede Mną jak lampa, której światło nikogo nie obchodzi, nie macie żadnych perspektyw. Jesteście za to moją miłością i chwałą, w was złożyłem swe upodobanie; jesteście cząstką zarezerwowaną wyłącznie dla Mnie, tak dobrze zachowaną, że nikt inny was nie potrzebuje, że nawet nie pomyślicie o swej przydatności; jesteście moim najczystszym odbiciem, gdyż zostaliście świętymi wbrew sobie.”

    Nasze życie to wysłuchana modlitwa
    Nasza modlitwa zostaje zawsze wysłuchana, choć nie od razu i niekoniecznie [zgodnie] z naszą wyobraźnią. Sądzimy, że nie zostaliśmy wysłuchani, zapominamy więc o modlitwie i robimy dalej po swojemu, zrezygnowani odmową Boga. Ale Bóg wysłuchuje każdą modlitwę. Bóg niezawodnie wysłuchuje każdą modlitwę, gdyż jest tak, że to On sam ją zainspirował.
    Jest tak, że On chce dawać, a my nie jesteśmy przygotowani do brania: z naszym przywiązaniem do zła, od którego chcemy, żeby nas odciągnął, z naszym lękiem przed łaską, o którą ponoć błagamy.
    Jest tak, że On przechowuje nasze modlitwy w swym sercu, aby nań odpowiedzieć, gdy tylko dojrzejemy na tyle, żeby już dłużej im się nie sprzeciwiać.
    Nie my jesteśmy wierni, a Bóg.
    Nie my jesteśmy wytrwali, a Bóg.
    Bóg przechowuje w nas to wszystko, co Mu naobiecywaliśmy. Tego, kto Mu się zawierzył – powołuje; ten, kto prosił – otrzymuje; kto kołatał – temu otwierają drzwi.
    Spróbuj czegoś takiego: gdy tylko poprosisz o cierpienie – zaczynasz cierpieć. Prawdopodobnie zaskoczy cię ta szybkość, aż się zawahasz i z trudem uznasz to za efekt swej modlitwy.
    Słuchanie ludzi przytłoczonych procesami, niepowodzeniami, żałobą, chorobami, separacją; przyglądanie się im i wysłuchiwanie skłania mnie często do zadawania im pytań: „Ale czy naprawdę nigdy tego nie ofiarowaliście? Czy nigdy nie mówiliście Bogu, że się na to zgadzacie? Czy nigdy się o to nie modliliście?”
    Czasami to do nich trafia, rozmyślają i przypominają sobie, że w chwili światłości i żarliwości powiedzieli to Bogu, ofiarowali Mu wszystko, zgodzili się na krzyż i prosili o niego. Przypominają sobie starą, zapomnianą modlitwę, której nie traktowali zbyt serio – a która teraz została tak dokładnie wysłuchana.
    Ludzie mówią straszne rzeczy: „Ofiarowuję Ci siebie, powierzam Ci wszystko. Zabierz mnie. Ojcze; przyjdź, królestwo Twoje”. A nade wszystko: „bądź wola Twoja”.
    Potem odchodzą zostawiając za sobą to bezskuteczne – jak sądzą – dążenie. Ale Bóg to przyjął, przechowuje wszystko, żeby wam to podarować w odpowiednim czasie.
    Życie kapłana upływa na uświadamianiu ludziom Bożego planu ich życia, Bożej wierności, z jaką ich kocha, powołuje i prowadzi.
    Nasze zagmatwane i udręczone życie rozjaśni się być może, jeśli przypomnimy sobie starą, zapomnianą modlitwę, którą Bóg zachował.