Reguły o rozeznawaniu duchów w codziennym życiu

8 listopada 2016, autor: Krzysztof Osuch SJ

W życiu duchowo-religijnym mamy do czynienia z dwoma radykalnie różnymi sposobami istnienia. Wiążą się one z tym, do KOGO przynależymy!

Kolorów oczu czy karnacji ludzkiej skóry jest kilka, natomiast nasz stosunek do Boga Stwórcy jest zasadniczo dwojaki. Jestem z Bogiem albo przeciw Niemu! To bardzo ważne, żebyśmy robiąc użytek z naszej wolności, nie ulegali iluzorycznemu mniemaniu, że poza Bogiem albo Lucyferem mamy do wyboru jeszcze kogoś czy coś trzeciego… Na przykład jakąś czystą (egocentryczną) autonomię, w ramach której można by żyć szczęśliwie.

Rzeczywista alternatywa jest taka, że jestem albo w przyjaznej więzi z Bogiem Stwórcą i do Niego się przybliżam, albo – zrywając z Nim i od Niego się oddalając – brnę w grzech apostazji (odstępstwa); a ten ostatni wybór nieuchronnie oznacza, iż jestem coraz bliżej świata demonów, z którymi nie można być szczęśliwym…

  • [Pełny i pierwotny tytuł konferencji: Reguły o rozeznawaniu duchów pierwszego tygodnia Ćwiczeń duchownych św. Ignacego Loyoli w życiu codziennym].

 Śródtytuły:

Nasz skarb
Horyzont wiary
Dwie przynależności
Natchnienia – jakie i od kogo?
Słuszny niepokój
Przesłanie bólu
Duch Święty – w pocieszeniu i bólu
Kontekst cywilizacji 

 Nasz skarb

Gdy[1] kończą się dobrze odprawione rekolekcje Ignacjańskie, to mamy wrażenie, że znów (czy też po raz pierwszy i porządnie) odkryliśmy „skarb ukryty w roli” (por. Mt 13, 44), a dialog z Bogiem na modlitwie – żywy i intensywny – jawi się nam jako najcenniejsze dobro. Co jednak należy czynić, by skarbu nie utracić, nie odsprzedać za marne grosze?

  • Co czynić, by w każdym dniu „zabezpieczyć” żywość i intensywność mojego dialogu Miłości z Bogiem, z Jezusem Chrystusem?

Niewątpliwie, niezastąpioną rolę odgrywa codzienna modlitwa, odpowiednio długa i skoncentrowana na Słowie Bożym, na kontemplacji Osoby Jezusa. Niezmiernie ważną rolę odgrywa codzienny rachunek sumienia, zarówno ten ogólny (pięciopunktowy), jak i szczegółowy…

  • Sądzę, że równie ważna jest umiejętność czerpania z mądrości zawartej w Regułach o rozeznawaniu duchów. Najbardziej przydają się one w czasie Ćwiczeń duchownych, gdy działanie duchów jest intensywne. Skoro jednak te same duchy (Bóg i jego przeciwnik) oddziałują na nas codziennie (choć na ogół z mniejszą wyrazistością), to i same Reguły warto „zabrać ze sobą” na całe życie.

Horyzont wiary

JEZUS CHRYSTUS, w którym Objawienie Boga sięga szczytu, wyprowadza nas w czasie rekolekcji ignacjańskich „na miejsce wysokie” (por. Ba 5, 5). Odtąd Horyzontem, w którym rozgrywa się nasze życie, jest tajemniczy Plan Zbawienia (por. Ef 3, 9).

  • Dzięki Chrystusowi wiemy, że stworzeni jesteśmy z Miłości i zaproszeni jesteśmy do miłosnego zjednoczenia z Boskimi Osobami. Mamy otwartą drogę do szczęśliwej wieczności w Domu Ojca, a każdy dzień to kolejny etap do przebycia. W trudzie pielgrzymowania nie jesteśmy sami. Bóg udziela nam Siebie i wielorako wspiera.

Ta pogodna i uskrzydlająca wizja wiary, niestety, nieraz znika nam z oczu, a czyste brzmienie Bożej Miłości bywa mocno zakłócane. Wpływa na nas skłonność, odziedziczona po pierwszych rodzicach, która sprawia, że łatwiej jest nam Pana Boga podejrzewać niż odnosić się do Niego z niezachwianą ufnością. Gdy słabnie nasza ufność, wtedy odwracamy się od bezkresnej dali Boga, a zwracamy się ku cieśninie samej doczesności (por. Hi 36, 16).

  • Gdy schodzimy z „miejsca wysokiego”, wtedy dopadają nas pokusy i narzuca się nam życie na poziomie zmysłów.
  • Boską Miłość – jako najważniejszą zasadę dokonywania wyborów – wypiera nienasycalna pożądliwość i zaborczość.

Mimo wszystkich trudności (nieufności, kuszeń i upadków) chcemy współdziałać i jednoczyć się – z Bogiem, a nie – z szatanem! Im dłużej trwamy w szkole Jezusa, tym bardziej jesteśmy pewni tego, że życie duchowe wymaga czuwania i trudu, by szalę wolności przechylać ku Bogu! Bez czuwania i trudzenia się – szybko przestajemy być pomocnikami Boga w uprawianiu roli Bożej i w budowaniu Bożej budowli [2], a pomnażamy dzieła diabła [3].

  • Te wielkie prawdy objawione – o Bogu miłującym, o szatanie nienawidzącym, o rozdwojeniu dążeń w nas – trzeba mieć stale w pamięci i przed oczyma, aby i same Reguły o rozeznawaniu duchów jawiły się nam jako praktyczny przewodnik w świecie duchów, przydatny każdego dnia.

Dwie przynależności

Przeczytajmy najpierw dwie [4] pierwsze reguły, aby określić swoją podstawową sytuację egzystencjalną.

„Ludziom, którzy przechodzą od grzechu śmiertelnego do grzechu śmiertelnego, nieprzyjaciel [szatan] ma przeważnie zwyczaj przedstawiać przyjemności zwodnicze i sprawia, że wyobrażają sobie rozkosze i przyjemności zmysłowe, aby ich tym bardziej utrzymać i pogrążyć w ich wadach i grzechach. Duch zaś dobry w takich ludziach stosuje sposób [działania] zgoła przeciwny, kłując ich i gryząc sumienia ich przez prawo naturalnego sumienia” (Ćd 314, reguła 1).

„U tych zaś, co usilnie postępują w oczyszczaniu się ze swoich grzechów, a w służbie Boga, Pana naszego, wznoszą się od dobrego do lepszego, rzecz ma się odwrotnie niż w regule pierwszej. Wtedy bowiem właściwością ducha złego jest gryźć, zasmucać i stawiać przeszkody, niepokojąc fałszywymi racjami, aby przeszkodzić w [dalszym] postępie; właściwością zaś ducha dobrego jest dawać odwagę i siły, pocieszenie, łzy, natchnienia i odpocznienie, zmniejszając lub usuwając wszystkie przeszkody, aby [mogli] postępować naprzód w czynieniu dobrze” (Ćd 315, reguła 2).

  • Z treści powyższych dwóch reguł wynika, że w życiu duchowo-religijnym mamy do czynienia z dwoma radykalnie różnymi sposobami istnienia. Wiążą się one z tym, do kogo przynależymy. Kolorów ludzkich oczu i skóry jest więcej niż dwa, natomiast w relacji do Boga Stwórcy nasza sytuacja jest zasadniczo dwojaka: albo jesteśmy z Nim, albo z Jego Przeciwnikiem! Tertium non datur.
  • To naprawdę bardzo ważne, żebyśmy myśląc o naszej wolności, nie ulegali iluzji, mniemając, że oprócz wybrania Boga albo szatana mamy do wyboru jeszcze coś trzeciego, na przykład jakąś czystą autonomię, w której można żyć samowystarczalnie i szczęśliwie. Rzeczywista sytuacja jest taka, że jestem albo w przyjaznej więzi z Bogiem, albo oddalając się od Boga, brnę w grzechu, i jestem coraz bliżej świata demonów, z którymi nie można być szczęśliwym.

Zdawszy sobie sprawę z tego, że nie dano nam trzeciego rodzaju istnienia, uświadamiamy sobie i to, że w obu rodzajach życia – z Bogiem albo z szatanem – oddziałuje na nas zarówno Bóg, jak i zły duch. Bóg ma do nas zawsze bezpośredni przystęp. Szatan zaś nie mieszka w nas i zawsze musi się posłużyć czymś w nas, by na nas oddziaływać; mimo to jego działanie potrafi być bardzo szkodliwe i przeszkadzające nam w przyjaźni z Bogiem.

Jak długo żyjemy na ziemi, nigdy nie pozostawi nas samych Duch Boży! Niestety, nigdy nie da nam spokoju duch zły.

  • BÓG będąc Miłością, przyciąga nas do siebie i proponuje nam Przymierze Miłości,
  • natomiast ZŁY duch, sam pogrążony w żywiole buntu i nienawiści, oferuje nam istnienie samowystarczalne, bezrelacyjne i bezosobowe.

Zależnie od tego, w czyją stronę przechyliliśmy się w wyborze podstawowym, doświadczać będziemy różnych w treści (mniej lub bardziej intensywnych) oddziaływań ze strony Boga i szatana. Reguły podane przez św. Ignacego Loyolę dość precyzyjnie i wyczerpująco opisują te różne oddziaływania. Obserwując doznawane oddziaływania, staramy się możliwie dokładnie zidentyfikować, z KIM mamy do czynienia.

  • Celem naszej obserwacji i ustaleń jest wykonanie kolejnego kroku, żeby mianowicie chętnie współdziałać z natchnieniami i poruszeniami Boga,
  • a stanowczo przeciwstawiać się impulsom i kuszeniom Złego!

Natchnienia – jakie i od kogo?

Zatrzymajmy się nieco dłużej przy sytuacji, opisanej w pierwszej regule (Ćd 314), gdy mianowicie człowiek przechodzi od grzechu śmiertelnego do grzechu śmiertelnego.

Wczytując się w tę regułę, winniśmy ją potraktować – zwłaszcza w życiu codziennym – najpierw jako zaproszenie do uważnego przebadania siebie. Może się bowiem okazać, że pobieżna ocena moralna nie budzi w nas niepokoju, natomiast rodzaj i treść zarejestrowanych działań duchów – dają do myślenia i stawiają naszą pewność (co do prawego postępowania) pod znakiem zapytania.

Są w naszym życiu takie okresy i takie sytuacje moralne, że nie mamy wątpliwości co do pogrążenia się w poważnych grzechach. Wtedy w miarę oczywiste jest to, że za wieloma grzechami ciężkimi – skrywa się źródłowy śmiertelny grzech praktycznej niewiary w Boga. Wystarczy trochę pouczenia, a od razu rozumiemy, dlaczego dobry duch dotyka nas gryzącymi wyrzutami sumienia, zaś zły duch, oddziałując na naszą wyobraźnię, podsuwa wyobrażenia zwodniczych przyjemności zmysłowych. W miarę jasno jawi się nam także potrzeba nawrócenia do Boga. Słowem, ta cała sytuacja jest w miarę przejrzysta i nie wymaga wdawania się w dalsze subtelne rozróżnienia.

  • Wielkiej uważności i subtelnej analizy wymaga natomiast inna sytuacja, w której nie czujemy się wielkimi grzesznikami. W naszym rozumieniu nie brniemy z grzechu w grzech, a jednocześnie rejestrujemy w sobie te różne działania, które reguła pierwsza (mówiąca o ludziach brnących z grzechu w grzech!) przypisuje właśnie dokładnie duchowi złemu albo dobremu. Zły duch sprawia, że wyobraźnia zasypywana jest przedstawieniami rozkoszy i przyjemności zmysłowych, zaś dobry duch – w głębszej warstwie osoby – niejako dokucza nam, wywołując przykre i bolesne odczucia w duszy.

Słuszny niepokój

Nasuwa się pytanie: Jak ocenić tę sytuację i jak się w niej zachować?

Przede wszystkim należy wykazać szczerą gotowość starannego sprawdzenia siebie, czy aby nie jestem nadal (lub znów) wielkim grzesznikiem, który w najlepsze rozmija się z Bogiem. Istotnie, może się okazać, że tkwię w grzechu o charakterze fundamentalnym; chybiam tego Celu, którym jest Bóg. Nie jestem zwrócony całym sercem do Boga, nie miłuję Boga według miary przykazania miłości.

Być może ten grzech fundamentalny nie przejawia się (jeszcze lub już nie) w łamaniu po kolei Dekalogu, ale przy uważniejszym wglądzie musi się okazać, że nadal żyję jako człowiek cielesny i podlegam zniewalającemu dyktatowi tej czy innej wady głównej.

  • Mówi przysłowie: „Nie ma dymu bez ognia”. Adaptując tę zasadę wnioskowania od skutku do przyczyny, pytajmy: czy „dym kuszeń zmysłowych” może pochodzić od demona z innego powodu niż tkwienie w praktycznym odwróceniu się od Boga i w prowadzeniu życia cielesnego?
  • Zapewne tak! Przecież wielcy asceci i święci wspominają o spadających na nich (niekiedy bardzo uporczywych i natrętnych) wyobrażeniach rozkoszy i przyjemności zmysłowych. Ma to miejsce, choć cali zwróceni są oni ku Bogu.
  • Rzeczywiście, atak o takim charakterze daje się wytłumaczyć na parę innych sposobów – pod tym wszelako warunkiem, że kuszeniu nie towarzyszą wyrzuty sumienia i duchowy ból, zadawany przez ducha dobrego.

Także u osób postępujących na drodze oświecenia (czy zjednoczenia) – zły duch może sprawiać wyobrażenia rozkoszy i przyjemności zmysłowych, odwołując się do żądz jeszcze przecież nie całkiem obumarłego człowieka cielesnego w nas. Celem takiego kuszenia nie jest utrzymywanie (przez Złego) w wielkich wadach i w grzechu odstępstwa od Boga.

  • Celem działania Złego jest tu (u postępujących w oczyszczeniu) – doprowadzenie ich, jeśli już nie do zawrócenia z drogi ku Bogu i ku lepszemu, to przynajmniej wywołanie zamętu i zniechęcenia. Zły duch czerpie demoniczną satysfakcję nie tyle z upadku sprawiedliwego, co z samego dręczenia go i upokorzenia.

Oczywiście, w tej sytuacji nie ma powodu do niepokoju. Można nawet cieszyć się z możliwości zyskiwania zasługi za prowadzenie zwycięskiej walki (por. Ćd 33-37).

  • Dokonawszy powyższych rozróżnień, powiedzmy sobie, że jak długo żyjemy na ziemi, winniśmy być zawsze gotowi do starannego sprawdzenia, czy mamy w sercu żarliwą miłość do Boga. Czy żyjemy naprawdę, również dzisiaj, na miarę tego przykazania: Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem? (Mt 22, 37).

Mając w swej historii wiary okresy szczerego zaangażowania w życie w Duchu, skłonni jesteśmy niejako z góry zakładać, że oto już definitywnie zerwaliśmy z grzechami ciężkimi i usilnie postępujemy w oczyszczaniu się ze swoich grzechów, a w służbie Boga, Pana naszego, wznosimy się od dobrego do lepszego.

Oczywiście, nie ma powodu, by chorobliwie siebie podejrzewać, jednak winniśmy wyostrzyć uwagę wtedy, gdy zauważamy – łącznie występujące! – oznaki działania Złego i Dobrego ducha, o których mówi reguła pierwsza. Może się bowiem okazać, kolejny raz,

  • że nasze (do niedawna) szczere zaangażowanie na drodze oczyszczenia i wznoszenia się od dobrego do lepszego – rozmyło się, a w jego miejsce, niepostrzeżenie, weszły z jednej strony intensywne wyobrażenia rozkoszy i przyjemności zmysłowych, zaś z drugiej strony pojawiły się wyrzuty sumienia i intensywny ból ducha z powodu nieznajdowania spełnienia w samym Bogu.

Od razu dopowiedzmy, że zmysłów i zmysłowych rozkoszy mamy co najmniej pięć. Każdy zmysł może się jawić jako sposób i miejsce przeżywania przyjemności, rozkoszy i swoistych pocieszeń. Oznacza to, że w kuszącej ofercie Złego znajdują się przyjemności i rozkosze, które wydają się całkiem „przyzwoite” – a jednak przedkładane są one w tym celu, aby uwięzić nas w poważnych wadach i grzechach…

  • Św. Jan od Krzyża trafnie zauważa, że ptak nie może wzbić się do lotu nie tylko wtedy, gdy przywiązany jest łańcuchem, ale także wtedy, gdy jest to tylko cienka linka czy nitka…
  • Trzeba zatem uważniej przyjrzeć się sobie i zapytać, o czym świadczy moje życie zmysłowe.
  • Czy nie wprzęgam zmysłów w logikę grzechu? Czy nie nakazuję im, by pomagały mi obchodzić się bez mojego Pana i Stwórcy?

Moje życie zmysłowe, pełne pożądliwych oczekiwań i hedonistycznie przeżywanych zaspokojeń – winno mnie zaniepokoić i pobudzić do sprawdzenia, co to właściwie znaczy? Winienem rzetelnie zapytać siebie:

  • czy wyrzuty sumienia i ból ducha nie są wystarczająco wyraźnym komunikatem Ducha Świętego, że tak naprawdę to zwróciłem się do rozkoszy i przyjemności zmysłowych, zamiast czerpać radość i rozkosz duchową z życia w Duchu?

Doświadczanie i odczytywanie bólu nie jest czymś łatwym i prostym! Zatrzymajmy się zatem na chwilę przy dwuznaczności reagowania na ból.

Przesłanie bólu

Wszelki ból ma to do siebie, że przede wszystkim przyciąga naszą uwagę i sprawia, że spontanicznie zamykamy się w ciasnej przestrzeni przykrego odczuwania. Za sprawą bólu – normalnie, w pierwszym odruchu – świat nam się zacieśnia; tracimy przestrzeń do życia. Trudno jest oddychać.

  • Ból jednak – po pewnym czasie i przy pewnej intensywności – przynagla nas do namysłu.
  • Człowiek w swej głębi wie, że nie jest stworzony do bólu.
  • A jeśli cierpi i odczuwa duchowy ból, to – jako istota rozumna – czuje się wręcz zmuszony, by pytać, co to właściwe znaczy!

Reguły o rozeznawaniu duchów pomagają nam szybciej dotrzeć do właściwych przyczyn bólu ducha, bólu osoby. Światło Bożego Objawienia, wpisane w te reguły, sprawia, że zamiast pogrążać się w bólu i w sobie – odbijamy się co prędzej i (poniekąd za sprawą zrozumianego bólu) rzucamy się w ramiona miłującego Ojca [5].

  • Ból, gdy jest duchowo rozumiany, staje się dla nas niczym trampolina, służąca wyrwaniu się z własnego egocentryzmu, by wydać siebie Bogu!

Duch Święty – w pocieszeniu i bólu

Odnosząc się do reguły drugiej i pierwszej, zauważmy i doceńmy pracę Ducha Świętego.

To On jasno widzi i ocenia sytuację – zarówno grzesznika (Ćd 314), jak też osoby całym sercem zaangażowanej w zbliżanie się do Boga (Ćd 315). Miłując nas miłością absolutnie wierną i bezinteresowną, Duch Święty nie może pozostawać bierny, gdy widzi nas błądzących z dala od Boga i pogrążających się coraz bardziej w złości grzechów.

  • Czyni On wszystko, by pomóc nam znów zwrócić się do Stwórcy i w Nim się rozradować!
  • Umiejętnie i delikatnie zaprasza nas do rozmowy.
  • Jego głos staje się dla nas pochwytny – zależnie od naszej sytuacji – bądź w dojmującym bólu, bądź w pomnażanej radości i w innych przejawach pocieszania.
  • Dla nas jest szczególnie ważne to, żeby docenić ból jako nośnik ważnego przesłania od Boga.

Każdy ból – fizyczny, psychiczny, duchowy – ma taką naturę: nie może pozostać niezauważony! Dociera on w pole naszej świadomości poniekąd skuteczniej niż pozytywne uczucia radości itp. Nie da się go nie zauważyć, ale można go zlekceważyć, trwając jedynie w postawie odrzucenia i oporu czy także rozgoryczenia.

Ból psychiczny i duchowy jest zapewne zjawiskiem złożonym.

Odczuwamy pewien ból już wtedy, gdy doświadczamy ścierania się w nas dążeń duchowych i cielesnych. Boli nas ta sytuacja konfliktowa; wolelibyśmy być scaleni, tymczasem odczuwamy przykre napięcie. Ból wzmaga się i sięga zenitu, gdy osoba grzesząc, zrywa więź z Bogiem – w imię dążeń cielesnych. Pojawia się wtedy cicha lub głośna rozpacz, która boli najbardziej.

  • Człowiek stworzony jest przez Boga jako skierowany do istnienia w Miłości, dlatego nie może nie cierpieć, gdy wiedzie egzystencję na poziomie zmysłowych pożądań i zaspokojeń! Po chwilowym doznaniu przyjemności – nieuchronnie pojawia się poczucie pustki i ból duszy.

Jaki związek z tą sytuacją, a zwłaszcza z odczuwanym bólem – ma Duch Święty?

Najpierw jest to związek pośredni. Duch Dobry nie tyle bowiem zadaje ból grzesznikowi, ile raczej staje przy grzeszniku jako interpretator tego, co się dzieje. Pomaga dotrzeć do przyczyny bólu duchowego. Przynagla grzesznika, by zastanowił się, dlaczego tak się dzieje, że fascynacja oczekiwaną przyjemnością tak szybko – po zakosztowaniu jej – przechodzi w poczucie frustracji, czyli jakiegoś zasadniczego niespełnienia i rozczarowania.

  • Duch Święty, przenikając serce człowieka – dba też o to, żeby ból (immanentny – głęboko wpisany w strukturę osoby) nie został zmarnowany wskutek potraktowania go jako czegoś bez sensu i znaczenia.
  • W przypadku, gdy napotyka w człowieku na wyjątkową niepojętność, potrafi On, z wyczuciem i delikatnie, zwiększać dawkę bólu w sercu grzesznika.
  • Nie jest to jednak jakiś rodzaj odwetu, lecz mocniejsze przynaglenie, by osoba zechciała zastanowić się i znaleźć istotną przyczynę, dla której rośnie ból ducha, choć ciało i psychika maksymalizują swoje przyjemności i rozkosze!

Kontekst cywilizacji śmierci

Nie bez powodu dłużej zatrzymaliśmy się przy pierwszej regule.

W obecnym czasie, na przełomie tysiącleci, wszyscy doświadczamy skonfrontowania z potężnym oddziaływaniem cywilizacji śmierci. Za tym bezosobowym określeniem: cywilizacja śmierci – skrywają się nie jakieś anonimowe „procesy historyczne”, lecz złe duchy, wyspecjalizowane w okłamywaniu człowieka, uwodzeniu go i zabijaniu w nim cudu życia. One to za wszelką cenę starają się odebrać człowiekowi radość z cudnej Miłości Boga.

Mówimy o tym w imię prawdy o Bogu i w imię dobra człowieka. Intensywność ataku złych sił negacji i destrukcji każe nam z tym większą determinacją, w porę i nie w porę, ujawniać (demaskować) ich nasilające się oddziaływanie.

Podstawowym wyznacznikiem cywilizacji śmierci, szerzącej się w wieku XX, jest ateizm, posuwający się do otwartej walki z Bogiem. Słusznie nazwano wiek dwudziesty wiekiem ateistycznego eksperymentu!

  • Obecnie, od pewnego czasu, zdaje się słabnąć nurt ateizmu walczącego wprost i otwarcie, ale za to szerzy się, jakby tym gwałtowniej, ateizm praktyczny. Jest on o tyle gorszy, że nie ma w nim żadnego wysiłku i niepokoju myślowego. Szerzy się go z ukrycia i metodami „pośrednimi”, zaś praktykowany jest on „po prostu”, bez namysłu, tępo, obojętnie, ale i wyrachowanie. Jan Paweł II określił ten ateistyczny trend w trafnym powiedzeniu, że „żyje się tak, jakby Boga nie było”.

Naczelną wartością w tej cywilizacji śmierci staje się hedonizm.

  • Jakże łatwo (bezproblemowo) można iść od grzechu do grzechu, gdy wszystko jest „antropocentryczne” i ma się kręcić wokół samego człowieka i doczesności.
  • Przez szeroko otwarte drzwi wprowadza się (a nawet wpędza) wielu (masy) w przestrzeń, w której zasadą życia jest „przyjemność ponad wszystko” i maksymalizowanie jej na różne sposoby.
  • Na masową skalę wywołuje się wrażenie, że jedynie w zmysłowej przestrzeni istnieje jakaś nadzieja na życie barwne i intensywne.
  • Nieustannie rozbudzana i podsycana jest żarliwość zmysłowych doznań, w której – nie może być inaczej – bardziej kocha się rozkosz niż Boga (por. 2 Tm 3, 4).

Okazuje się jednak, że zamiast spodziewanego szczęścia, czerpanego z przyjemności zmysłowych – upowszechnia się smutek, ból i rozpaczliwa pustka. Św. Ignacy powiedziałby tu o strapieniu; o tym mówią kolejne reguły (por. Ćd 317-322).

 


[1] Obecne rozważanie jest przeredagowaną i skróconą wersją artykułu: K. Osuch SJ, Reguły o rozeznawaniu duchów I tygodnia „Ćwiczeń duchownych” – w życiu codziennym, [w:] Józef Augustyn SJ (red.), Rozeznanie duchowe na trzecie tysiąclecie, Kraków 2001, s. 29-44. Podobne, jeszcze krótsze, rozważanie – zatytułowane: Reguły o rozeznawaniu duchów pierwszego tygodnia Ćwiczeń duchownych w codziennym życiu – zamieszczone zostało w „Co zabrać ze sobą? Po pierwszym tygodniu Ćwiczeń duchownych”, Wydawnictwo WAM Księża Jezuici 2009, ss 221 – 233.

[2]  My bowiem jesteśmy pomocnikami Boga, wy zaś jesteście uprawną rolą Bożą i Bożą budowlą (l Kor 3, 9).

[3] Kto grzeszy, jest dzieckiem diabła, ponieważ diabeł trwa w grzechu od początku. Syn Boży objawił się po to, aby zniszczyć dzieła diabła (1 J 3, 8).

[4] W obecnym rozważaniu nie wyjdę poza krąg tych dwóch reguł – Ćd 314 i 315, reguła 1 i 2.

[5] W wielu Psalmach (np. Ps 22, 55, 69) spotykamy opisy przemiany monologu człowieka udręczonego we wspaniały dialog z samym Bogiem!

Komentarze

komentarzy 7 do wpisu “Reguły o rozeznawaniu duchów w codziennym życiu”
  1. Papież na Mszy w piątek: nie wchodzić w dialog z diabłem!

    ◊ Wieczne potępienie to decyzja o oddaleniu się od Pana Boga – powiedział Franciszek na porannej Eucharystii w swej watykańskiej rezydencji. Papież radził też, by nie prowadzić dialogu z diabłem, zwodzicielem i oszustem, lecz w pokorze przygotowywać się na ostatnie spotkanie z Panem w dniu sądu.

    Franciszek nawiązał do czytań mszalnych ostatnich dni roku liturgicznego, które mówią o końcu świata. Odnosząc się do dzisiejszego czytania z Apokalipsy, podjął refleksję nad Sądem Ostatecznym. Zauważył, że jako pierwszy zostanie osądzony „Smok, Wąż starodawny, którym jest diabeł i szatan”. Anioł strąca go z nieba do czeluści, „by już nie zwodził narodów, bo jest on zwodzicielem” – podkreślił Franciszek.

    „On jest kłamcą, co więcej, ojcem kłamstwa; jest oszustem. Wmawia ci, że jeśli zjesz to jabłko, to staniesz się jak Bóg. W takiej postaci ci to sprzedaje, a ty kupujesz. Na koniec jednak oszukuje cię, rujnuje ci życie. «Ależ Ojcze, zapyta ktoś, co możemy zrobić, by nie dać się oszukać diabłu?». Uczy nas tego Jezus: nigdy nie wchodzić w dialog z diabłem. Z diabłem nie prowadzi się dialogu. Co robił Jezus z diabłem? Wyrzucał go, pytał się o jego imię, ale nie prowadził dialogu” – mówił Ojciec Święty.

    Papież przypomniał, że kiedy Jezus był kuszony na pustyni, nigdy nie odpowiadał własnymi słowami, bo dobrze zdawał sobie sprawę z zagrożenia. Przed pokusami bronił się Słowem Bożym. „A zatem również i my nigdy nie powinniśmy dialogować z tym oszustem i kłamcą, którzy dąży do naszej zguby”.

    Franciszek zwrócił z kolei uwagę na męczenników, którzy pojawiają się w Apokalipsie. Dali oni świadectwo o Jezusie Chrystusie, a nie pokłonili się diabłu i jego sługom, „pieniądzom, światowości i próżności”. Przypłacili to jednak życiem. Papież zauważył, że jak zapowiada Apokalipsa, Pan Bóg osądzi wielkich i małych według ich czynów, a potępieni zostaną wrzuceni do jeziora ognia. Jest to druga śmierć.

    „Potępienie wieczne to nie sala tortur. Tak została opisana ta druga śmierć: to jest śmierć. A do Królestwa Bożego nie zostaną przyjęci ci, którzy nie zbliżyli się do Pana. To ci, którzy zawsze chodzą swoimi drogami, oddalając się od Pana. Przechodzą przed Bogiem i sami się od Niego oddalają. Wieczne potępienie to właśnie stałe oddalanie się od Boga” – powiedział Ojciec Święty.

    Franciszek wyjaśnił, że ogniem jest właśnie oddalenie się na zawsze od Boga, który daje nam szczęście i tak bardzo nas kocha. Ostatni obraz Apokalipsy otwiera się jednak na nadzieję. Jeśli posłuchamy Jezusa i otworzymy nasze serca, a nie pójdziemy własną drogą, spotka nas radość i zbawienie, nowe niebo i nowa ziemia. Trzeba więc pozwolić Jezusowi, by okazał nam czułość i przebaczył nam. Trzeba to robić bez pychy, lecz z nadzieją.

    „To nadzieja otwiera serca na spotkanie z Jezusem. To właśnie nas czeka: spotkanie z Jezusem. To piękne, bardzo piękne. A On oczekuje od nas, byśmy byli pokorni i powiedzieli: «Panie». Wystarczy tylko to słowo, a On zajmie się resztą” – zapewnił Ojciec Święty.

    kb/ rv

  2. A to przyczynek do rozeznawania DUCHÓW w wymiarze społecznym:
    Fabrice Hadjadj po synodzie: rozkład rodzin poważniejszy niż się wydaje, to antropologiczna rewolucja


    Synod biskupów o rodzinie zadowolił się kolejnym napiętnowaniem indywidualizmu i hedonizmu, a jego dyskusja skrystalizowała się wokół tematu rozwodników i homoseksualistów. Kompletnie natomiast zabrakło refleksji nad tym, co jest najbardziej charakterystyczne dla rodziny naszych czasów w społeczeństwie postindustrialnym i naznaczonym gospodarką wolnorynkową – uważa Fabrice Hadjadj, francuski filozof i dramaturg o żydowskim pochodzeniu, głośny konwertyta, ojciec sześciorga dzieci.

    Jego zdaniem sprawą kompletnie zaniedbaną na synodzie jest rewolucja antropologiczna, która dokonuje się w życiu rodzinnym. Hadjadj przypomina, że rodzina jest dla człowieka podstawową zasadą, tym czym dla Anaksymadra było powietrze, a dla Talesa woda. Jest początkiem uprzednim względem wszystkiego i dlatego niewytłumaczalnym. W niej człowiek odkrywa swoje istnienie. Wie, że zaistniał jako naddatek do miłości, nie jest produktem, rezultatem jakiegoś projektu, lecz inną osobą, która się pojawia, osobą wyjątkową, nie dającą się zaprogramować, wykraczającą poza wszelkie plany.

    Zdaniem francuskiego filozofa dziś właśnie to ulega zmianie. Dziecko staje się produktem, a rodzina firmą mającą mu zapewnić wyłącznie pewne dobra: miłość i wychowanie. W naturalnej rodzinie ojciec pokazuje dziecku, że dobrze jest istnieć. Ekspert, który produkuje dziecko jak najbardziej wydajne i doskonałe pokazuje, że ważne jest odnieść sukces. W rodzinie naturalnej autorytet ojca uczy dziecko zwracać się wspólnie do Ojca absolutnego, który jest źródłem wszelkiego ojcostwa.

    Hadjadj zwraca też uwagę na negatywny wpływ nowoczesnej elektroniki na życie rodziny. Coraz częściej zanika w niej stół, wokół którego kształtują się rodzinne relacje. Zamiast tego każdy ma swój tablet, je w pośpiechu przy lodówce, aby jak najszybciej powrócić do swego ekranu. W konsekwencji mamy już do czynienia nie tyle z indywidualizmem, co z fragmentaryzmem, bo po powrocie przed ekran otwieramy wciąż nowe okna, profile, rozpraszamy się, dzielimy, zatracamy własne oblicze stając się wielością profilów. Stół to zjednoczenie, tablet to rozkład – ostrzega francuski filozof, żałując, że kwestie te nie zostały podjęte na synodzie.

    Fabrice Hadjadj przypomina, że rodzina zawsze była atakowana, od samego początku chrześcijaństwa, choćby przez gnozę. Wtedy był to atak ideologiczny. Dziś jest jeszcze gorzej, bo rodzinie nie przeciwstawia się jakiejś teorii, lecz pewną praktykę życia.

    kb/ rv, tempi

    Tekst pochodzi ze strony http://pl.radiovaticana.va/news/2014/11/11/fabrice_hadjadj_po_synodzie:_rozk%C5%82ad_rodzin_powa%C5%BCniejszy_ni%C5%BC_si%C4%99/pol-835891
    strony Radia Watykańskiego

  3. BESTIA PODOBNA DO PANTERY: MASONERIA ŚWIECKA
    za: http://www.voxdomini.com.pl/gob_opr/gmas01.html#best
    Na pomoc Smokowi, któremu nie udało się pokonać Niewiasty i Jej Dziecka przychodzi Bestia. Św. Jan (Ap 13,1-8) tak ją przedstawia: «I ujrzałem Bestię wychodzącą z morza, mającą dziesięć rogów i siedem głów, a na rogach jej dziesięć diademów, a na jej głowach imiona bluźniercze. Bestia, którą widziałem, podobna była do pantery, łapy jej – jakby niedźwiedzia, paszcza jej – jakby paszcza lwa. A Smok dał jej swą moc, swój tron i wielką władzę. I ujrzałem jedną z jej głów jakby śmiertelnie zranioną, a rana jej śmiertelna została uleczona. A cała ziemia w podziwie powiodła wzrokiem za Bestią; i pokłon oddali Smokowi, bo władzę dał Bestii. I Bestii pokłon oddali, mówiąc: Któż jest podobny do Bestii i któż potrafi rozpocząć z nią walkę? A dano jej usta mówiące wielkie rzeczy i bluźnierstwa, i dano jej możność przetrwania czterdziestu dwu miesięcy. Zatem otworzyła swe usta dla bluźnierstw przeciwko Bogu, by bluźnić Jego imieniu i Jego przybytkowi, i mieszkańcom nieba. Potem dano jej wszcząć walkę ze świętymi i zwyciężyć ich, i dano jej władzę nad każdym szczepem, ludem, językiem i narodem. Wszyscy mieszkańcy ziemi będą oddawać pokłon władcy, każdy, którego imię nie jest zapisane od założenia świata w księdze życia zabitego Baranka» (Ap 13,1n). Maryja – za pośrednictwem ks. Gobbiego – wyjaśnia: «W czasie tej straszliwej walki wyłania się z morza Bestia podobna do pantery, aby pomóc czerwonemu Smokowi. Czerwony Smok to ateizm marksistowski, natomiast czarna Bestia to masoneria. Smok ujawnia się w całej swej potędze, zaś czarna Bestia działa w ukryciu. Chowa się i maskuje tak, by móc wszędzie wejść. Ma łapy jak u niedźwiedzia i paszczę lwa, to znaczy działa wszędzie przebiegle i poprzez środki społecznego przekazu – przez propagandę. Siedem głów oznacza różne loże masońskie, które działają wszędzie w sposób podstępny i niebezpieczny.» (405)

    Pierwszy cel masonerii: doprowadzić dusze do zatracenia

    «Zadaniem masonerii jest prowadzenie dusz na zatracenie – przez doprowadzanie ich do kultu fałszywych bogów» – powiedziała Maryja 13 czerwca 1989.

    Drugi cel masonerii: doprowadzić ludzkość do adorowania fałszywych bogów

    «Loże masońskie mają za zadanie działać przebiegle, by wszędzie doprowadzić ludzi do pogardzania świętym Prawem Bożym, do otwartej opozycji wobec dziesięciu Przykazań. Dążą one do zniesienia kultu należnego samemu tylko Bogu, aby oddawać go bogom fałszywym – wychwalanym i adorowanym przez bardzo wielu ludzi. Tymi bogami są: rozum, ciało, pieniądz, niezgoda, władza, przemoc, przyjemność. Dusze wpadają przez to w mroczną niewolę zła, wad i grzechów, a w chwili śmierci i sądu Bożego – w jezioro wiecznego ognia, którym jest Piekło.» (405)

    Trzeci cel masonerii: bluźnić Bogu

    «Celem masonerii nie jest odrzucanie Boga – wyjaśnia Matka Boża 3 czerwca 1989 – lecz bluźnienie Mu. Bestia otwiera usta dla bluźnierstw przeciwko Bogu, by bluźnić Jego Imieniu i Jego przybytkowi, i przeciw wszystkim mieszkańcom Nieba. Największym bluźnierstwem jest odrzucanie kultu należnego tylko Bogu, a oddawanie go stworzeniom i samemu szatanowi. Dlatego też obecnie – w ślad za deprawującym działaniem masonerii – rozszerzają się wszędzie czarne msze i kult szatana. Ponadto masoneria działa wszelkimi sposobami, aby przeszkodzić duszom w osiągnięciu zbawienia. Chce ona uczynić nieskutecznym dzieło Odkupienia dokonane przez Chrystusa.» (405) W tym samym orędziu Maryja wyjaśnia i ukazuje, jak masoneria realizuje swe cele. Apokalipsa opisuje Bestię, wychodzącą z morza, jako posiadającą dziesięć rogów oraz siedem głów. Maryja wyjaśnia (3 czerwca 1989), iż stanowią one symbol władzy masonerii.

  4. SMOK: ATEIZM MARKSISTOWSKI [za: http://www.voxdomini.com.pl/gob_opr/gmas01.html#best ]

    W Apokalipsie czytamy (12,3-4): «I inny znak się ukazał na niebie: Oto wielki Smok barwy ognia, mający siedem głów i dziesięć rogów – a na głowach jego siedem diademów – i ogon jego zmiata trzecią część gwiazd nieba: i rzucił je na ziemię. I stanął Smok przed mającą rodzić Niewiastą, ażeby skoro porodzi, pożreć jej dziecię.» Maryja wyjaśniła 29 czerwca 1983: «Czerwony Smok to marksistowski ateizm…»

    Podstawowy cel działania Smoka: doprowadzić ludzi do obchodzenia się bez Boga

    Cel ten Matka Boża określiła następująco: «…podbił cały świat i prowadzi ludzkość do utworzenia nowej cywilizacji bez Boga. Oto dlaczego świat stał się jałową i zimną pustynią, pogrążoną w chłodzie nienawiści, w ciemności grzechu i nieczystości.» (267) A 3 czerwca 1989 powiedziała: «Czerwony Smok usiłuje doprowadzić całą ludzkość do obywania się bez Boga, do odrzucenia Go, dlatego rozszerza błąd ateizmu.» To podstawowe zadanie apokaliptycznego Smoka, zamierzającego pokonać Niewiastę i Jej Dziecko. Jednak choć marksistowski ateizm zwiódł wiele narodów, nie udało mu się odnieść pełnego zwycięstwa…

  5. (Ps 37, 3-4. 18 i 23. 27 i 29)
    Refren: Zbawienie prawych pochodzi od Pana

    Miej ufność w Panu i czyń to co dobre,
    a będziesz mieszkał na ziemi i żył bezpiecznie.
    Raduj się w Panu,
    a On spełni pragnienia twego serca.

    Pan zna dni postępujących nienagannie,
    a ich dziedzictwo trwać będzie na wieki.
    Pan umacnia kroki człowieka,
    a w jego drodze ma upodobanie.

    Odstąp od złego, czyń dobrze,
    abyś mógł przetrwać na wieki.
    Sprawiedliwi posiądą ziemię
    i będą ją zamieszkiwać na wieki.