Zarys drogi – wg Fundamentu

29 sierpnia 2016, autor: Krzysztof Osuch SJ

 Coś „tajemniczego” próbuje tak nas „programować” i determinować, by samemu pozostawać w centrum własnej uwagi. Nawet nasz Bóg i Stwórca – we Fundamencie Ćwiczeń duchownych św. Ignacego Loyoli postawiony w centrum uwagi – jawi się jako „zamachowiec” czyhający na naszą wolność, autonomię i samowystarczalność.

  • Można by obrazowo powiedzieć, że choć przez „tkającą” nas myśl Stwórcy jesteśmy ukształtowani jako skierowani ku Bogu, to jednak borykamy się z (również taką) siłą grawitacyjną, która sprawia, że najchętniej koncentrujemy się na sobie. Dość długo, czasem bardzo długo, znajdujemy przyjemność w grzechu nieustannego „zakrzywiania się ku sobie” – jak powiedziałby św. Augustyn.

Prawda wyzwala

Bóg jako pierwszy wybrał nas i umiło­wał, a będąc Miłością i wspólnotą Trzech Boskich Osób, nie ma wątpliwości, czy zwrócić się do nas przyjaźnie i zaofiarować nam Przymierze Miłości. Wąt­pliwości i przeszkody są po naszej stronie. Bywamy w tak fatalnym stanie serca, iż nieraz długo zastanawiamy się, czy warto zaufać propozycji Boga, naszego Stwórcy i Przyjaciela.

  • Jest to rodzaj wewnętrznego zniewolenia: nie móc dziecięco prosto i ufnie przyjąć zaofiarowaną miłość i rodzaj „paktu obronnego”, który chroni przed wszelkim złem i zagrożeniem.
  • Żeby się to zmieniło, potrzebna jest akcja zbawcza. Przeprowadza ją Jezus Chrystus. Czyni to pod programowym „hasłem”: „I poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8, 32). Nie chodzi jednak o poznanie jakiejś abstrakcyjnej prawdy czy określonego zestawu prawdziwych twierdzeń (choć to też); rzecz polega na kontakcie z Jezusem Chrystusem.
  • On Sam, „wszczepiając nas w Siebie” (por. (J 15, 1-6), wyzwala i uruchamia w nas niebywały potencjał, właściwy osobie Bogu podobnej. Co to praktycznie znaczy, oglądać możemy w świętych, np. w ojcu Pio, Matce Teresie, Janie Pawle II i wielu innych.

Jest w Kościele niewątpliwie wiele sposobów i metod, którymi Duch Święty wewnętrznie aktywizuje nas i pobudza do owocowania. Jedną z cennych i sprawdzonych metod są Ćwiczenia duchowne św. Ignacego Loyoli. 

Tekst prawdziwie fundamentalny

Ćwiczenia zaczynają się „mocnym” tekstem. Jeśli się go rozważa jako rzeczywiście „zasadę pierwszą i podstawową”, według której ma się dokonać „sformatowanie” mojej i twojej wolności (sposobu dokonywania codziennych wyborów i podejmowania decyzji), to można w sobie odnotować całą gamę reakcji i uczuć.

  • Osoby, które odprawiły Rekolekcje Ignacjańskie, coś o tym wiedzą, a inni niech zechcą, choćby krótko, skonfrontować się z ideałem zakreślonym w Fundamencie.
  • Oto pełne brzmienie precyzyjnie ułożonego „tekstu”, przypominającego jako żywo sylogizm z dwoma przesłankami i logicznymi wnioskami.

„Człowiek po to jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i jemu służył, a przez to duszę zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony.

Z tego wynika, że człowiek ma korzystać z nich w całej tej mierze, w jakiej mu one pomagają do jego celu, a znów w całej tej mierze winien się od nich uwalniać, w jakiej mu są przeszkodą do tegoż celu.

I dlatego trzeba nam stać się ludźmi obojętnymi [nie robiącymi różnicy] w stosunku do wszystkich rzeczy stworzonych, w tym wszystkim, co podlega wolności naszej woli, a nie jest jej zakazane [lub nakazane], tak byśmy z naszej strony nie pragnęli więcej zdrowia niż choroby, bogactwa [więcej] niż ubóstwa, zaszczytów [więcej] niż wzgardy, życia długiego [więcej] niż krótkiego, i podobnie we wszystkich innych rzeczach.

[Natomiast] trzeba pragnąć i wybierać jedynie to, co nam więcej pomaga do celu, dla którego jesteśmy stworzeni” (Ćd 23). [Tekst Ćwiczeń… – http://www.madel.jezuici.pl/inigo/ignacy_cd.htm ]

Tekst jest, jak widać, krótki i zwięzły, ale już przy pierwszej uważnej lekturze wyczuwamy jego „konfrontacyjny” charakter. Oto ktoś mocno osadzony w relacji do Boga (swoiście) pozywa nas do przyjrzenia się swojej religijności, swojemu przeżywaniu odniesienia do Boga. Tak twierdząc, być może, za szybko posunąłem się „tak daleko”.

  • Przyznaję, że pełne zrozumienie Fundamentu, a zwłaszcza uczynienie go praktyczną zasadą postępowania, może zająć sporo czasu. I chyba nikt (lub mało kto) powie, że już w pełni żyje według wizji i zasad Fundamentu.
  • Dla św. Ignacego było oczywiste, że dopiero w długim procesie czterech tzw. Tygodni Ćwiczeń (to zajmuje około 30 dni intensywnych rozważań i modlitwy) rekolektant, trudząc się, dojrzewa do coraz pełniejszego uczestniczenia w Łasce Jezusa Chrystusa, do bycia człowiekiem Fundamentu.

„Zaszyfrowana” Miłość

Pomijając wiele kwestii, zwrócę uwagę (może ktoś to już spostrzegł) na to, że w Fundamencie ani jeden raz nie pojawia się słowo „miłość”. Rzeczywiście, samo to słowo jest najwyraźniej nieobecne, ale sama miłość Boga jest w Fundamencie jak najbardziej obecna. Miłość Boga – i obiektywnie, i dla św. Ignacego – jest najważniejsza. Autor Ćwiczeń wolał jednak (mając po temu zapewne jakieś ważne powody), mówić o niej wprost i po wielekroć dopiero na samym końcu Ćwiczeń w Kontemplacji pomocnej do uzyskania miłości (Ćd 230-237).

Na początku drogi ku zjednoczeniu z Bogiem św. Ignacy wolał miłość Boga do człowieka zaszyfrować. Szyfr jest jednak dość „prosty” i łatwo go „złamać”, wczytując się choćby w to jedno oznajmujące zdanie: „Człowiek jest stworzony” (por. Ćd 23).

  • Chyba nie potrzeba nie wiadomo jak przenikliwego i genialnego umysłu, by stwórczy akt, którym Bóg powołuje do istnienia człowieka i Wszechświat, odczytać jako jedno wielkie wyznanie miłości. Potwierdzenie takiej „lektury stworzeń”, i to w wydaniu pięknym i natchnionym, znaleźć można w tych kilku zdaniach z Księgi Mądrości:  

„Nad wszystkim masz litość, bo wszystko w Twej mocy, i oczy zamykasz na grzechy ludzi, by się nawrócili. Miłujesz bowiem wszystkie stworzenia, niczym się nie brzydzisz, co uczyniłeś, bo gdybyś miał coś w nienawiści, nie byłbyś tego uczynił. Jakżeby coś trwać mogło, gdybyś Ty tego nie chciał? Jak by się zachowało, czego byś nie wezwał? Oszczędzasz wszystko, bo to wszystko Twoje, Panie, miłośniku życia! (Mdr 11, 23-26).  

My jednak mamy czy miewamy trudność z łamaniem szyfru miłości. Tego, że Bóg wyznaje nam swą Miłość, nie słyszymy z oczywistością porównywalną z widzeniem i uznaniem tego, że Słońce świeci i ogrzewa! Jakby zawodziły nas oczy i uszy, a jeszcze bardziej umysł i serce. Nic więc dziwnego, że otwarcie lub skrycie „krzywimy się”, słysząc klarowne stwierdzenia św. Ignacego (Katechizmu też), że droga do zbawienia wiedzie przez chwalenie Boga, oddawanie Mu czci i służenie Mu.

Realny opór

Niestety, nasze odniesienie do Boga, postulowane w Fundamencie, napotyka w nas na realny opór. „Coś” bardzo realnego musi w nas ten opór wywoływać. To się nie bierze z niczego czy znikąd.

  • Coś „tajemniczego” próbuje tak nas „programować” i determinować, by samemu pozostawać w centrum własnej uwagi. Nawet nasz Bóg i Stwórca – we Fundamencie postawiony w centrum uwagi – jawi się jako „zamachowiec”, jako czyhający na naszą wolność, autonomię i samowystarczalność.
  • Można by obrazowo powiedzieć, że choć przez „tkającą” nas myśl Stwórcy jesteśmy ukształtowani jako skierowani ku Bogu, to jednak borykamy się z (również taką) siłą grawitacyjną, która sprawia, że najchętniej koncentrujemy się na sobie. Dość długo, czasem bardzo długo, znajdujemy przyjemność w grzechu nieustannego „zakrzywiania się ku sobie” – jak powiedziałby św. Augustyn.
  • – Na szczęście Bóg jest cierpliwy i zna wiele sposobów docierania do ludzi. Każdą osobę na Siebie przyjaźnie naprowadza, gdyż z każdą osobą, jako Jemu podobną, ma …romans, „święty romans”[1].

Jeśli Słońce nad nami wszystkimi codziennie wschodzi i nas ogrzewa, to tym bardziej nieustannie oddziałuje na nas potężny magnes, jakim jest Bóg. Przynajmniej w pewnych momentach i okolicznościach każdy i każda z nas odczuwa, że „pole magnetyczne” Boskiej Miłości przenika wszystkie pokłady osoby i porządkuje, ładzi je. A efektem „odczutego” ładu jest szczere pragnienie, by liczyć się z Bogiem i zbliżać do Niego poprzez każdy świadomy i dobrowolny „zamiar, decyzję i czyn”.

Także „inne rzeczy na obliczu ziemi”, o których mówi drugie zdanie Fundamentu, „wzlatują w niebo”; a dokładniej, wciąż z człowiekiem pozostając, otaczają go, służą mu i „pokornie” oddają się do jego dyspozycji, a jednocześnie bezsłownie szepcą o Tym, który je stworzył i zrobił z nich prezent dla człowieka (por. Rdz 2, 19-20). Człowiek – wreszcie czy na powrót – słysząc, o Kim (i o czym) tak naprawdę szepcą stworzenia, nie przestaje ich używać i nad nimi panować (por. Rdz 1, 28-29); przestaje ich jednak nadużywać. Nie odgradza się nimi od Stwórcy. Nie gromadzi ich po to, by czuć się bogatym, pewnym siebie i od Boga niezależnym. Rzeczy, stworzenia – jeśli im na to „pozwolimy” – po prostu w przejrzysty sposób objawiają to, czym są naprawdę w oczach Stwórcy i czym powinny być dla obdarowanego nimi człowieka.

Ktoś kiedyś powiedział: „Wszystko zmienia się w dniu, w którym dowiadujemy się, że nie jesteśmy sami”.

  • Podobnie można powiedzieć, że radykalnie zmienia się nasza percepcja i widzenia wszystkiego, co jest, w dniu, w którym słońce Boskiej Miłości zaczynamy przyjmować w sposób świadomy, zreflektowany.
  • Urok i potęga doświadczanej miłości Boga działają jak światło, w którym wszystkie rzeczy, wszystkie stworzenia jawią się w prawdzie.

I wtedy zaczynamy czuć całym wnętrzem, że dobrano nam właściwe, prawdziwe okulary. Jak w wierszu, zatytułowanym „Dippold optyk”. 

Co widzisz teraz?
Czerwone, żółte, purpurowe kule.
Chwileczkę!  Teraz?
Ojca, siostrę, matkę.
W porządku, a teraz?
Rycerzy w zbrojach, piękne kobiety, miłe twarze.
Weź te!
Łan zboża, miasto.
Świetnie!  A teraz?
Młodą kobietę, nad nią schyleni Aniołowie.
Mocniejsze szkła!  A teraz?
Liczne kobiety, ich wzrok jasny, usta rozchylone.
Weź te!
Tylko puchar na stole.
Aha.  Spróbujmy tych szkieł.
Tylko otwarta przestrzeń – nic określonego.
Zgadza się. Teraz?
Sosny, jezioro, letnie niebo.
Te lepsze. Teraz?
Książka.
Przeczytaj mi stronę.
Nie mogę, wzrok biegnie poza nią.
Przymierz te!
Głębia powietrza.
Wyśmienicie!  I teraz?
Światło! Tylko światło,
W nim każda rzecz jak zabawka.
W porządku. Takie właśnie damy okulary[2].  
  • Światło, które w końcu, po długim dobieraniu okularów, dojrzał tytułowy Dippold optyk, jest jednym z wielkich imion Boga (por. 1 J 1, 5; J 1, 4; 12, 46). Tego samego Boga, który Mojżeszowi przedstawił się tak: „JESTEM, KTÓRY JESTEM” (Wj 3, 14). Ten Sam Bóg zechciał objawiać się na przestrzeni ludzkich dziejów, zwłaszcza w Izraelu i w Jezusie Chrystusie, jako miłujący Ojciec, jako Miłość. Św. Jan powie wprost: „Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam. Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim” (por. 1 J 4, 16).

Tak, zawsze gdzieś u początku drogi do Boga jest odkrycie prawdy Bytu, a także Ojcostwa, Boskiej Miłości. Im wcześniej i więcej Miłości Boga względem człowieka potrafimy wyczytać, tym lepiej dla nas – dla odnalezienia się w świecie, w życiu, pośród zadań i trudów pielgrzymowania.

W pięknym i prostym wierszu, zatytułowanym „Potęga miłości” [3], Autor pięknie opowiada, jakich to cudnych rzeczy dokonuje miłość. Wzniosłość i pełna godności proza życia – mają swe źródło w Miłości, w Bogu.

To sprawia miłość
że rzeczy
są nie tylko sobą
lecz fruną daleko
w niebo metafory
 
Magia miłości
paradoks miłości
tragizm miłości
wielki wielki ból
A ona szara
jak poranek
każdy
dzieci uczy i karmi
mężowi przebacza
i choć nie nazwana: caritas agape
to w niebie ma początek
i do nieba zbliża.

… Taki jest przywilej poetów, godny pozazdroszczenia. O ileż mniej słów. A to samo lub więcej.  

Duch Fundamentu genialnie uchwycony

Nie mogę sobie odmówić tej przyjemności, by dodać jeszcze znakomitą i pełną finezji modlitwę bł. Karola de Foucauld, który znakomicie wyraził ducha Fundamentu, przynajmniej to, co tyczy się (powiedziałbym, arystokratycznej) sztuki bycia wolnym dla Boga.

„Boże mój, daj mi łaskę, abym widział tylko Ciebie w stworzeniach, abym się nigdy na nich nie zatrzymywał ani nie zatapiał się w ich piękności materialnej czy duchowej, tak jakby ona była ich własnością, lecz tylko jak w odblasku Twoim. Spraw, abym się wzniósł ponad zasłonę… i abym tak pomijając wszelkie pozory, mógł oglądać Ciebie, Byt istotny, posiadający w całej pełni życie, a cząstkę jego wlewający w stworzenie, które mi się podoba…

Zatrzymywać się na stworzeniach to niedelikatność i niewdzięczność, nadużycie zaufania, ponieważ Ty udzielasz im piękności, a mnie dajesz odczuwać ich urok tylko po to, abym Ciebie widział, abyś mnie mógł pociągnąć do siebie, pobudzić do wdzięczności za Twoją dobroć i do miłowania Twojej piękności. W ten sposób wzywasz mię, abym się wznosił aż do Twojego tronu i duszę moją złożył Ci w adoracji, w kontemplacji ekstatycznej, wdzięczności… Niechże więc moje obcowanie będzie jedynie w niebie, bo oglądanie ziemi pozwala mi tylko domyślać się Twojej piękności i Twojej czułości…

Stworzenia, w których podziwiam odblask Twoich doskonałości i które oświecił mały Twój promień, o Słowo nieskończone, są poza mną, oddalone, oderwane ode mnie. Lecz Ty, Boże mój, dobroci, miłości nieskończona i istotna, jesteś we mnie, obejmujesz mię i całego napełniasz”.

Częstochowa, 26 stycznia 2012 – 2015    AMDG et BVMH   o. Krzysztof Osuch SJ

To rozważanie (z nieco zmienionym tytułem) i ponad 20 innych można znaleźć w książce:

PRZYJDĘ NIEBAWEMhttp://www.sklep.deon.pl/produkt/art,49106,przyjde-niebawem-rozwazania-.html

Zobacz szczegółowy SPIS TREŚCIhttp://osuch.sj.deon.pl/2013/11/17/szczegolowy-spis-tresci-ksiazki-przyjde-niebawem/


[1] Piękne rozwinięcie tego wątku można znaleźć w książce: Brent Curtis i John Eldredge, Święty Romans.

[2] Edgar Lee Masters, Antologia Umarli ze Spoon River 1981, s. 198. Tłum.  M. Sprusiński. Za: M. Bednarz SJ, Bóg wiary i modlitwy, s. 240. E. L. Masters, amerykański pisarz 1868-1950, zyskał sławę publikując Umarli ze Spoon River 1915, w Polce – wybór 1968.

[3] Tomasz Wincenty Rzepa, Potęga miłości. za: Niedziela, 14 lutego 1988.

Komentarze

komentarzy 7 do wpisu “Zarys drogi – wg Fundamentu”
  1. Akurat dziś dopisałem do strony o rachunku sumienia cytat z „ON i ja” zbieżny z rozważaniem:

    […]„I czyń pokutę za wszystkie własne egoizmy i samolubstwa innych. Rozumiesz? Pokuta powinna być radosna i odbywać się w radości, ponieważ ona zadośćczyni i pochodzi z miłości. Smutny jest grzech, ta ciągła skłonność do miłości własnej, która wam często każe zapominać o waszym Bogu. A ty próbuj zamienić miłość własną na miłość do Boga: nie pamiętać już o sobie, jakaż to ulga! I jakie nowe wejście we Mnie. Bo nowe to zawsze Ja. Jestem Nieskończonością, a wy zostaliście stworzeni dla Nieskończoności” (ON i ja. t. II, frag. nr 381).

  2. Wspaniałe „ćwiczenie” (poniżej zalecone przez Pana Jezusa), które przemienia naszą zwykłą codzienność…
    – Rok 1946 – 23 maja. – „Pamiętasz radę proroka: 'Obmyj się w rzece’. A trędowaty król, uważając tę radę za zbyt łatwą, chciał odejść. Ale jego sługa powiedział mu: 'Byłoby zrozumiałe gdybyś odmówił, bo zażądano od ciebie rzeczy trudnej, ale zawsze można spróbować tego, co jest łatwe’. Od was wymagam najzwyklejszych czynów: jedzenia, picia, spania, pracy, całego waszego dnia zjednoczonego z moim dniem niegdysiejszym, by wasze uczynki były zroszone moją krwią i przyobleczone w moje zasługi. To nie jest trudne. To was uleczy z waszej zwykłej nędzy i okryje was najbogatszym płaszczem.

    Przyjmij więc, moje dzieciątko, rzecz tak prostą. Wypróbuj ją. Uczyń ją swoim zwyczajem, zagłębiając się w moje spojrzenie. Lubisz moje spojrzenie spoczywające na tobie? Spojrzenie twego Wielkiego Przyjaciela? To jakby pieszczota. To zawsze siła. Jakby moje Słowo. Jak moja Eucharystia. Wszystko ze Mnie jest siłą. Siła życia, czy to nie radość? Nie poryw miłości? Większe zrozumienie Istoty Boskiej?
    O, gdybyś wiedziała, czym jest Bóg! I jak bardzo zasługuje On na to, byście zagłębili się w rozważanie Jego Bogactw! Jego Szczodrobliwości, Jego niezwykłej Dobroci, Jego Miłości, zawsze Jego Miłości, bo to jest Istota Jego bytu.
    Gdy zagłębisz się w Jego bogactwie miłości, pozostaniesz tam. Utwierdzisz się w Nim. To twoje miejsce; a stamtąd, jak z wysokiego balkonu będziesz patrzyła na życie, na bliźniego, na służbę chwale Bożej pod nowym kątem, który zmieni całkowicie twoje zwykłe, małe opinie. Dlatego wydawało się, że święci prowadzą dziwne życie: nie mieli już tych samych oczu.
    Atmosfera świata jest tak kłamliwa, że Prawda nie może się do niej dostosować. Wejdź w moje obszary miłości i ukryj się w nich”. – G. Bossis, ON i ja, t.3 nr 25.

  3. Ada pisze:

    Piękne teksty, rozważania i poezja przepiękna ale nam katolikom polskim trzeba by dziś czytać Sł.B. Ks.Piotra Skargi kontrreformatora nauki, św. S.Pelczara, św.Maksymiliana Kolbe przestrogi, ks.prof.Michała Poradowskiego dzieła, Sł.B.Wandy Malczewskiej przepowiednie i upomnienia dla Polski przekazane z nieba, bo katolik powinien odróżniać S A C R U M od P R O F A N U M ks.Skargę od Marcina Lutra i pamiętać o godnym przyjmowaniu ŻYWEGO CIAŁA PANA JEZUSA W EUCHARYSTII i pamiętać aby przed JEZUSEM ZGIĘŁO SIĘ KAŻDE KOLANO i aby uwierzono, że JEZUS JEST B O G I E M a my JEMU nierównym człowiekiem. Ks.T.GUZ nam to przypomina.

    Ks. prof.dr hab. Tadeusz Guz
    Jak przyjmować Komunię Świętą?
    dnia: 13 sierpnia 2015
    Trzeba być świadomym całej rozciągłości problematyki, co do sposobu przyjmowania Komunii Świętej. Jedynym, najświętszym, najdoskonalszym i adekwatnym względem Pana Boga, którego przyjmujemy w Najświętszym Sakramencie jest uklęknięcie i do ust. Wszystkie inne sposoby, jakkolwiek przez Prawo Kościoła zezwolone są niedoskonałe. Zezwolone są tylko dlatego, że osłabła nasza wiara Eucharystyczna, została spłycona w naszych postawach i tak Kościół „zlitował się” nad tą pobożnością Eucharystyczną, że jak ktoś nie może w sposób właściwy przyjąć Eucharystię, to niech przyjmie ją w sposób niewłaściwy. Na stojąco mogę przyjmować tylko równego sobie i tylko wtedy wolno mi stać. Tak jest w różnych kulturach i tak zawsze ludzkość pojmowała. Jeżeli Aniołowie w Niebie klękają i to nie są pobożne pieśni, tylko taki jest fakt
    Flp II.10 aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych.
    Hbr I.6 Skoro zaś znowu wprowadzi Pierworodnego na świat, powie:
    Niech Mu oddają pokłon wszyscy aniołowie Boży!
    Ap VII.11 A wszyscy aniołowie stanęli wokół tronu i Starców, i czworga Zwierząt,
    i na oblicza swe padli przed tronem, i pokłon oddali Bogu
    Jeżeli Święci Nieba klękają przed Tronem Boga, to stać przed Bogiem wolno mi tylko wtedy, kiedy On mi powie – wstań! Dlatego najwłaściwszą postawą Dzieci Bożych przed Bogiem w Kościele zbudowanym na Piotrze jest postawa klęcząca i przyjmowanie Boga w Trójcy Świętej Jedynego do ust. Wszystkie inne postawy trzeba sobie podarować, bo one nie są dla nas jako Polaków i jako katolików.
    Jeżeli do tego dodamy, to co się wydarzyło w dziejach świata, choćby myślenie heglowskie (gdzie bazą jest Marcin Luter), które doprowadziło do straszliwych tragedii, i teoretycznego określenia marksizmu, leninizmu z socjalizmem rasistowskim Adolfa Hitlera, oraz innych tragedii naszych czasów, największych wojen świata, ludobójstwa i dzieciobójstwa w jednym wieku istnienia ludzkości, to wzięło się to stąd, że nie tylko zakwestionowano istnienie Boga, ale pogardzono Bogiem, zsatanizowano Boga, naszego Pana Boga i w Jego miejsce wstawiono innych bożków. Nie można się w tym miejscu oderwać od myśli kiedy Hitler mówił do swojego narodu niemieckiego: „Prawdziwy Niemiec, nie klęka przed nikim. To wszyscy inni, którzy nie są rasy germańskiej, mają klękać przed naszą rasą, jako rasom panów”. Co to oznacza? Postawę stojącą można tylko wtedy wprowadzić, gdy uznało się Boga, równorzędnego nam, a to oznacza pozbawienie Boga Jego Boskości i Chwały. Ludzie świata mówią: „Jesteś tyle wart co ja” i od tego czasu wszyscy jesteśmy bogami. Jeżeli Luter, a za nim Hegel powiedział, że „jesteśmy częściami Boga łącznie z diabłem”, to po co nam Bóg i jakiego Boga mamy, przed którym mielibyśmy klękać? Twarde słowa, ale wynikające z systematycznych analiz ducha czasu ostatnich pięciu wieków.
    Niech każdy, kto dzięki Łasce Bożej rozumie, kogo może inspiruje do bożych postaw względem Eucharystii przenajświętszej, jako wiecznie Żywego Pana Boga, który tylko w tym momencie zstąpił z Nieba na Ziemię, gdy dokonuje się Akt Konsekracji, lub Akt sprawowania innego Sakramentu Świętego, w Kościele Świętym, Apostolskim i katolickim. On zstąpił z Nieba, ale jest w Swoim Boskim Majestacie bez przerwy pośród nas.

  4. Zacytowany poniżej fragment Wyznań św. Augustyna – patrona dnia – jest bardzo „fundamentalny” i bardzo a propos rozważania zainspirowanego Fundamentem Ćwiczeń duchownych św. Ignacego Loyoli:

    Przynaglony do wniknięcia w siebie, wszedłem za Twym przewodnictwem do wnętrza mego serca. Mogłem to uczynić, bo „stałeś się dla mnie Wspomożycielem”. Wszedłem i zobaczyłem jakby oczyma mej duszy, ponad tymiż oczyma, ponad moim umysłem Światło niezmierne. Nie było to zwyczajne światło, które wszyscy dostrzegają, ani tego samego rodzaju, lecz większe, jakby o wiele bardziej świecące i wszystko napełniające swoim blaskiem. Nie, to nie było tego rodzaju światło, ale inne, bardzo różne od tamtych wszystkich. Nie było nad moim umysłem, jak oliwa nad wodą albo niebo nad ziemią. Było wyższe, ponieważ mnie stworzyło, ja zaś niższy, ponieważ jestem przezeń stworzony. Ten, kto zna Prawdę, zna to Światło.
    O Prawdo wieczna, Miłości prawdziwa, umiłowana Wieczności! Ty jesteś moim Bogiem. Do Ciebie wzdycham dniem i nocą. Skoro tylko poznałem Cię, uniosłeś mnie, bym zobaczył to, co należy zobaczyć, ale ja nie byłem jeszcze do tego zdolny. Pokonałeś słabość mego wzroku potęgą Twoich promieni, zadrżałem z miłości i lęku. Poznałem, że znajduję się daleko od Ciebie, w krainie obcej, i usłyszałem jakby głos Twój z wysoka: „Jam jest pokarmem mocarzy; wzrastaj, a będziesz Mnie pożywał. I nie ty zamienisz Mnie w siebie na podobieństwo cielesnego pokarmu, ale Ja zamienię cię w siebie”.
    Szukałem drogi, dzięki której mógłbym trwać w zjednoczeniu z Tobą, i nie znajdowałem, dopóki nie przylgnąłem do „Pośrednika między Bogiem a ludźmi, Człowieka Jezusa Chrystusa, który jest ponad wszystko, Bóg błogosławiony na wieki”. On zawołał mnie i powiedział: „Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem” oraz złączył z ciałem – ponieważ „Słowo stało się ciałem” – pokarm, którego nie byłem zdolny przyjąć. W ten sposób Twa Mądrość, przez którą wszystko stworzyłeś, stała się dla naszego wieku dziecięctwa stosownym pokarmem.
    Późno Cię ukochałem, Piękności dawna i zawsze nowa! Późno Cię ukochałem! We mnie byłeś, ja zaś byłem na zewnątrz i na zewnątrz Cię poszukiwałem. Sam pełen brzydoty, biegłem za pięknem, które stworzyłeś. Byłeś ze mną, ale ja nie byłem z Tobą. Z dala od Ciebie trzymały mnie stworzenia, które nie istniałyby w ogóle, gdyby nie istniały w Tobie. Przemówiłeś, zawołałeś i pokonałeś moją głuchotę. Zajaśniałeś, Twoje światło usunęło moją ślepotę. Zapachniałeś wokoło, poczułem i chłonę Ciebie. Raz zakosztowałem, a oto łaknę i pragnę; dotknąłeś, a oto płonę pragnieniem Twojego pokoju.

    – Z księgi Wyznań św. Augustyna, biskupa
    (księga 7, 10, 18; 10, 27)

    O Prawdo wieczna, Miłości prawdziwa, umiłowana Wieczności

  5. CENNY artykuł, który pobudza do – mówiąc po ignacjańsku – ROZEZNAWANIA DUCHÓW w wymiarze SPOŁECZNYM (rzecz i umiejętność raczej deficytowa!).

    http://naszeblogi.pl/48758-czy-lewica-ma-prawo-istniec-i-wtracac-sie-do-polityki

  6. … nie mogę nie dać „czegoś” a propos z „ON i ja”:

    – „Moje urodziny. – „Nazywaj Mnie 'Ojcem’ przez cały ten dzień twych urodzin, bo to Ja ciebie stworzyłem. Dziękuj Mi. Kochaj Mnie za to, że cię powołałem z nicości. Dziękuj i kochaj za swoją pojętność, za pamięć, za wolę. Dałem ci to wszystko, zanim ty Mi cokolwiek dałaś. Ukochałem cię od wieków. Ty istniejesz w czasie, a czas jest krótki! Miej przynajmniej intencję kochania Mnie bezustannie, jako odwzajemnienie mojej, tak wielkiej miłości. Ja – Bóg, ty – mała nicość w czasie i przestrzeni. Nazywaj Mnie twoją Matką, bo dzień urodzin jest świętem matki…
    Jakaż matka jest bardziej Matką niż Ja! Spójrz na moją czułość i na to, co ona dla ciebie uczyniła! Jaka matka uchroniła swoje dziecko tak, jak Ja ciebie uchroniłem?… Powinszuj Mi więc w moje święto, moje drogie dziecko! To, co należy do Mnie, jest twoje w najgłębszej istocie bytu. Czy nie jesteś moim tchnieniem? Przypominasz sobie? Jestem bardziej bliski tobie, niż ty sama sobie”.
    – Panie, chciałabym, aby z mojej duszy wydobywał się tylko jeden dźwięk: miłość do Ciebie.
    – „Patrz na Mnie jak się patrzy na cel. I zaczynaj na nowo każdego dnia, w cierpliwości, nigdy nie licząc na siebie, dziecino. Wiesz? Maleństwa, które chcą wejść pod górę, czepiają się szat mamy. Weź moje zasługi. Weź moje ramiona. Weź moje serce”.

    = Gabriela Bossis, ON i ja. Rozmowy Stwórcy… – dostępne online: http://www.objawienia.pl/gabriela/gabriela-spis.html