Ogień Miłości przeciw fatalnej obojętności

13 sierpnia 2016, autor: Krzysztof Osuch SJ

Ogień Miłości

Jezus, którego oglądamy w Ewangeliach, jest całkowicie oddany sprawie Ojca. Słucha Go i jest w Niego wpatrzony. Wszelkimi sposobami (nauczaniem, cudami) odsłania Jego łaskawy Zamysł wobec ludzkiej rodziny. On wie, że to Wola Ojca – miłośnie i potężnie ogarniająca cały Ziemię i wszystkich ludzi – jest  projektem najważniejszym. I to on winien być przez ludzi dobrze poznany i z wielkim zaangażowaniem realizowany.  Jezus daje wyjątkowy i wybitny przykład tego zaangażowania.

W tym kontekście odczytujemy pełną żaru wypowiedź Jezusa z niedzielnej perykopy:

Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął. Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie. Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej (Łk 12,49-53).

Słowo ogień pojawia się w Biblii aż 234 razy. Użyte jest ono w różnych kontekstach; nierzadko w połączeniu z gniewem Boga, który karaniem (dobrze pojętym) chce zwrócić uwagę Swego ludu na ważność Jego Osoby i Jego Woli! – W przytoczonej wypowiedzi Jezusa chodzi oczywiście o ogień miłości; Miłości, która już płonie w Bosko-ludzkim Sercu Jezusa, a nie widać jej jeszcze we wszystkich ludzkich sercach. (…)

Tak, Jezus przyszedł na naszą ziemię z ogniem Boskiej Miłości. Można zatem i należy pytać: czy ten ogień płonie już w naszych sercach? W moim sercu? A co powiemy, patrząc szerzej, także na Polskę, Europę, na pozostałe kontynenty i na cały świat?

W rekolekcjach zajmujemy się najpierw samymi sobą; pragniemy, by ogień Boskiej Miłości zapłonął najprzód w naszych sercach; taka jest oczywista kolej rzeczy. W kolejnych etapach (tzw. Tygodniach) rekolekcji ignacjańskich stopniowo i coraz bardziej zapalamy się od ognia Boskiej Miłości, aby płonąc… „Zajmujemy się ogniem” (podobnie brzmi tytuł książki o. Jacka Bolewskiego SJ) , który winien być podtrzymywany, pielęgnowany w latach życia, które dzielą nas od przejścia do Domu Ojca, „gdzie się Miłoscią żyje”.

Fatalna obojętność

Nie miejmy jednak złudzeń, że będzie to (zajęcie się Ogniem, płonięcie nim aż do Dnia Pańskiego) łatwe! Czeka nas we współczesnym świecie niejedna batalia o ocalanie ognia Bożej Miłości w naszych sercach. Zagrożenia przyjdą – ba, codziennie przychodzą – z różnych stron. Kościół ustami Papieży i Biskupów, a także Kapłanów przestrzega nas przed różnymi zagrożeniami i atakami na naszą wiarę w Miłość Boga do nas. Jedne ataki bywają dość oczywiste i brutalne, inne – zamaskowane i wyrafinowane.

Na koniec chciałbym zwrócić uwagę na jedno zagrożenie. Nosi ono imię obojętność.
Bardzo celnie napisał o niej komentator Jezusowych biada! wobec dwóch miast – Korozain i Betsaidy. Te miasta nie nawróciły się, choć dokonało się w nich najwięcej cudów (por. Mt 11, 20 nn). Przyczyną ich zamknięcia na Jezusa była obojętność i lekceważenie Rabbiego czyniącego wielkie znaki!

– Tak, można nie być wrogiem Chrystusa i chrześcijaństwa, można nie chcieć go niszczyć, ale poddanie się „najzwyklejszej obojętności” okazuje się w skutkach równie, a nawet jeszcze bardziej groźne. To bardzo niebezpieczne, gdy „Chrystusa zalicza się do szeregu tych, którzy się nie liczą. Pamiętajmy, że obojętność jest również grzechem, jednym z najgorszych, ponieważ potrafi zabić. Obojętność nie pali religii na stosie, obojętność zamraża ją na śmierć. Nie skazuje na ścięcie, lecz na powolne uduszenie” (W. Barclay, Ewangelia św. Mateusza, Warszawa 1978, t. II, s. 142).

Warto się nad tym porządnie zastanawiać i często krytycznie pytać, które dzisiejsze mody myślowe i ideologie, wzmacniane zabiegami socjotechnicznymi i presją różnorakiej w treści poprawności politycznej – intensywnie pracują nad upowszechnianiem ducha lekceważenia i obojętności wobec Jezusa i Jego Kościoła. Owszem, nie skazują formalnie na ścięcie i nie palą na stosie, ale to (obojętność) wystarczy, by zamrozić na śmierć i udusić powoli. – Kogo? Co? – No właśnie!

Obyśmy nie wchodzili w „koło szyderców”, o których mówi Psalmista (por. Ps 1, 1). Obyśmy nie dostali się w krąg obojętności i lekceważenia najwyższego dobra, jakim jest Jezus i Jego Ewangelia. Także Jego Kościół – Mistyczne Ciało Chrystusa.

Częstochowa,  sobota, 13 sierpnia 2016    AMDG et BVMH   o. Krzysztof Osuch SJ

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

Dzisiejsze czytania

Niedziela, 14 SIERPNIA 2016

XX niedziela zwykła

(Jr 38,4-6.8-10)
W czasie oblężenia Jerozolimy przywódcy, którzy trzymali Jeremiasza w więzieniu powiedzieli do króla: Niech umrze ten człowiek, bo naprawdę obezwładnia on ręce żołnierzy, którzy pozostali w tym mieście, i ręce całego ludu, gdy mówi do nich podobne słowa. Człowiek ten nie szuka przecież pomyślności dla tego ludu, lecz nieszczęścia. Król Sedecjasz odrzekł: Oto jest w waszych rękach! Nie mógł bowiem król nic uczynić przeciw nim. Wzięli więc Jeremiasza i wtrącili go, spuszczając na linach, do cysterny Malkiasza, syna królewskiego, która się znajdowała na dziedzińcu wartowni. W cysternie zaś nie było wody, lecz błoto; zanurzył się więc Jeremiasz w błocie. Ebedmelek wyszedł z domu królewskiego i rzekł do króla: Panie mój, królu! źle zrobili ci ludzie, tak postępując z prorokiem Jeremiaszem i wrzucając go do cysterny. Przecież umrze z głodu w tym miejscu, zwłaszcza że nie ma już chleba w mieście. Rozkazał król Kuszycie Ebedmelekowi: Weź sobie stąd trzech ludzi i wyciągnij proroka Jeremiasza z cysterny, zanim umrze.

Ps 40,2-4.18)
REFREN: Panie, mój Boże, pośpiesz mi z pomocą

Z nadzieją czekałem na Pana,
a On się pochylił nade mną
i wysłuchał mego wołania.
Wydobył mnie z dołu zagłady, z błotnego grzęzawiska,
stopy moje postawił na skale
i umocnił moje kroki.

Włożył mi w usta pieśń nową,
śpiew dla naszego Boga.
Wielu to ujrzy i przejmie ich trwoga,
i zaufają Panu.

Ja zaś jestem ubogi i nędzny,
ale Pan troszczy się o mnie.
Tyś moim wspomożycielem i wybawcą,
Boże mój, nie zwlekaj.

(Hbr 12,1-4)
Mając dokoła siebie takie mnóstwo świadków, odłożywszy wszelki ciężar, [a przede wszystkim] grzech, który nas łatwo zwodzi, winniśmy wytrwale biec w wyznaczonych nam zawodach. Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala. On to zamiast radości, którą Mu obiecywano, przecierpiał krzyż, nie bacząc na [jego] hańbę, i zasiadł po prawicy tronu Boga. Zastanawiajcie się więc nad Tym, który ze strony grzeszników taką wielką wycierpiał wrogość przeciw sobie, abyście nie ustawali, złamani na duchu. Jeszcze nie opieraliście się aż do przelewu krwi, walcząc przeciw grzechowi.

(J 10,27)
Moje owce słuchają mego głosu, Ja znam je, a one idą za Mną.

(Łk 12,49-53)
Jezus powiedział do swoich uczniów: Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął. Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie. Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej.

Za

Komentarze

Jedna odpowiedź do wpisu “Ogień Miłości przeciw fatalnej obojętności”
  1. Pozostałe zdania z perykopy:
    Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej.
    Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej.

    podjąłem T U T A J