Każdy ma słuch do modlitwy

24 czerwca 2016, autor: Krzysztof Osuch SJ

W dziedzinie sztuki jest tak, że by móc pięknie śpiewać, grać, malować, to trzeba mieć talent, wrodzone uzdolnienie, które może być podjęte i rozwinięte. A jak jest z tą sztuką, której na imię religia i wiara? Czy wszyscy mają „religijny słuch” i zdolność do ufnej wiary?

Można śmiało stwierdzić, że tak; że każdy może cieszyć się poznaniem Boga, przyjęciem Jego miłości i zacieśnianiem przyjaźni z Nim. U samych podstaw tego optymistycznego stwierdzenia jest ten ontyczny fakt, że Bóg stworzył nas jako do Niego podobnych i jako wewnętrznie ku Niemu skierowanych. Święty Augustyn ujął tę prawdę w genialnym zdaniu: „Stworzyłeś nas, Boże, jako skierowanych ku Tobie i niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Tobie, o Panie”.

Każdy ma słuch do modlitwy

Nasze codzienne życie składa się z różnych elementów: modlimy się, pracujemy, uczymy się, opiekujemy się innymi, śpimy, jemy, odpoczywamy… Oprócz tych różnorodności jest i taka, że ludzie mają różne talenty i umiejętności, a w życiu społecznym, w rodzinie, we wspólnocie wykonują różne prace. Służymy sobie wzajemnie. Życie na ziemi byłoby niewyobrażalne bez różnorodności osób, talentów, zawodów i bez gotowości wzajemnego dzielenia się owocami swego trudu i różnych umiejętności. To dzięki temu mamy buty na nogach… Nie wszyscy umiemy gotować, a jednak jesteśmy najedzeni. Jeden usługuje wielu innym i wielu innych usługuje jednemu. Jedni specjalizują się w pewnych umiejętnościach, by móc zaoferować owoce swej pracy wielu innym. Dzięki temu nie wszyscy muszą zajmować się wszystkim; byłoby to zresztą niemożliwe.

Są jednak takie ważne dziedziny życia, w których, owszem, ktoś może mieć większe doświadczenie i wiedzę, ale nie może tego dobra komuś drugiemu zwyczajnie dać czy tym bardziej odsprzedać. Owszem, może drugiej osobie pomóc, poradzić, ale nie może jej wyręczyć, zastąpić. Nikt nikogo nie zastąpi w przeżywaniu relacji do siebie samego czy do bliźnich. Tym bardziej nikt nikogo nie wyręczy w przeżywaniu relacji religijnej. Tylko ja sam mogę przeżywać moje relacje z moimi bliźnimi. Tylko ja sam mogę przeżywać moją więź z moim Bogiem Stwórcą, z moim Zbawicielem. Osobą religijną i wierzącą można być tylko za siebie. Każda osoba przeżywa swą więź z Bogiem w sposób sobie właściwy, niepowtarzalny. Także dobrodziejstwami religii i wiary można cieszyć się osobiście.

  • W dziedzinie sztuki jest tak, że by móc pięknie śpiewać, grać, malować, to trzeba mieć talent, wrodzone uzdolnienie, które może być podjęte i rozwinięte. A jak jest z tą sztuką, której na imię religia i wiara? Czy wszyscy mają „religijny słuch” i zdolność do ufnej wiary? Można śmiało stwierdzić, że tak; że każdy może cieszyć się poznaniem Boga, przyjęciem Jego miłości i zacieśnianiem przyjaźni z Nim. U samych podstaw tego optymistycznego stwierdzenia jest ten ontyczny fakt, że Bóg stworzył nas jako do Niego podobnych i jako wewnętrznie ku Niemu skierowanych. Święty Augustyn ujął tę prawdę w genialnym zdaniu: „Stworzyłeś nas, Boże, jako skierowanych ku Tobie i niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Tobie, o Panie”.

Tak, nie ma rzeczy ważniejszej i piękniejszej niż to, że jesteśmy (na mocy stwórczego aktu Boga) najściślej związani z naszym Stwórcą, że jesteśmy do Niego podobni. Jesteśmy też od Niego radykalnie zależni i ku Niemu skierowani. I więcej, Bóg w wielokrotnie wypowiadanym zaproszeniu, zachęca nas i wzywa do Przymierza, do komunii, do zjednoczenia. Gdy poznajemy, jak wiele łączy Stwórcę z nami, a nas ze Stwórcą, to stopniowo uświadamiamy sobie naszą tożsamość, czyli to, że jesteśmy chciani i kochani; że jesteśmy godni. Odkrywamy, że nasze życie to czysty dar, a nie np. bezimienny, i w gruncie rzeczy, bezsensowny przypadek.

  • Najwięcej o nas mówi nam Wcielony Boży Syn – Jezus Chrystus. On sam, stawszy się Człowiekiem, stał się też esencją Dobrej Nowiny dla nas. Cała Ewangelia Jezusa Chrystusa daje się sprowadzić do zapewniania nas, że Bóg Ojciec pragnie naszego wiecznego istnienia i wiecznego szczęścia.

Zdarza się nam czasem doznać wzruszenia, gdy widzimy, że ktoś bezinteresownie pragnie naszego dobra i dobrze nam życzy, ceni nas, szanuje. A co może się zrodzić w naszym sercu, gdy uświadamiamy sobie, że sam potężny Stwórca Wszechświata pragnie nas, ceni i kocha?

  • Jeśli jednak chcemy, by cały ten zamysł Boga (Jego pragnienie ku nam skierowane) do nas docierał i czynił nasze życie sensownym, pięknym, radosnym, cennym, to musimy się modlić, czyli dać Bogu i sobie czas na spotkanie i na usłyszenie tego, co Bóg ma nam do powiedzenia!
  • Okazuje się jednak, że nie jest łatwo podejmować modlitwę jako spotkanie, w którym i Bóg wypowiada swoje miłosne pragnienie, i człowiek uświadamia sobie oraz też wypowiada swoje najgłębsze pragnienie. Pragnienie Boga, by dać nam Siebie poznać i zjednoczyć nas z Sobą w Miłości, napotyka w nas ludziach na liczne przeszkody. Z pewnym trudem przychodzimy na spotkania z Bogiem. A gdy już przychodzimy, to i tak nie bez oporów wzrastamy i dojrzewamy w przyjaźni i serdecznej zażyłości z Bogiem!
  • Nasuwa się zatem pytanie: dlaczego to duchowe dobro, tak skądinąd przez nas upragnione, przyjmujemy z oporami i pośród wielu trudności? – Ustalmy przynajmniej niektóre przyczyny.

 Co nam utrudnia?

Nieufność

Z Objawienia Bożego (z Pisma Świętego) wiemy, że podstawowa trudność modlenia się ma swą przyczynę w grzechu pierworodnym. On to naruszył pierwotną harmonię ufnych odniesień człowieka do Boga Stwórcy.

„Pierwszy człowiek, tak jak wyszedł z Bożej ręki, miał tę szczególną własność, że widział Boga we wszystkim, słyszał Go w porannym tchnieniu wiatru (por. Rdz 3, 8). Grzech oznacza zaciemnienie. Utraciliśmy Boga z pamięci, z rozumu, przestał być przedmiotem naszego pragnienia. Rozmyślanie jak gdyby przenosi człowieka z powrotem do utraconego raju”[2].

– To brzmi pięknie i obiecująco, że rozmyślanie, czyli modlitwa, ma moc przenosić nas z powrotem do utraconego raju. Nie jest to jednak kwestia jednorazowa. Zwykle potrzeba wielu lat życia w Kościele, aby w zasadniczy sposób uporać się z destrukcyjnymi skutkami grzechu pierworodnego i naszych grzechów osobistych.

  • Najwłaściwszym miejscem naszych starań o to, by stać się prawdziwie wolnym dla Boga, jest najpierw Kościół; to w nim otrzymujemy dar ewangelizacji i katechizacji. W Kościele dokonują się nasze spotkania ze Zbawicielem w sakramentach.
  • Ich przedłużeniem i ważnym dopełnieniem jest wszelka modlitwa, a zwłaszcza modlitwa medytacyjna i kontemplacyjna. To w czasie ponawianej modlitwy cała osoba poddaje się działaniu Boga i coraz bardziej zakorzenia się w Jego Miłości.
 Zły duch i duch świata

Wielkie zagrożenie dla naszej modlitwy płynie od świata, w którym żyjemy. A za tym, co „światowe” (por. 1 J 3, 13) ukrywają się nieprzyjazne nam „pierwiastki duchowe zła na wyżynach niebieskich” (Ef 6,12). Bunt i odstępstwo upadłych aniołów staje się główną przyczyną gigantycznej walki duchowej, wymierzonej najpierw w samego Boga i Jego Aniołów, a następnie także w nas ludzi.

  • Trzeba się zatem porządnie oswoić z tym, że w całym naszym życiu mamy nieuchronnie do czynienia nie tylko z Dobrym Bogiem, ale także ze złymi duchami, które usiłują po swojemu ukierunkować naszą wolność, a nawet ją zawłaszczyć. Zdobywając władzę nad naszym centrum decyzyjnym (wolną wolą i wolnością), mają nas w garści. Sterują nami z ukrycia. A posługując się ludźmi zwiedzionymi i zaprogramowanymi przez demoniczną „logikę”, próbują tak zorganizować cywilizację i kulturę, aby cały człowiek został zajęty, zaaferowany i zmordowany.

Jest to swoistą sztuką Lucyfera i demonów, by doprowadzić wielu ludzi do zobojętnienia na Boga, do powiedzenia Mu, że się nie ma dla Niego czasu i serca. I że właściwie nie ma się ochoty z Nim rozmawiać.

Temat walki duchowej obecny jest w całym Piśmie Świętym. Zły pokazuje swój uwodzicielski kunszt już w raju. Czytamy o tym w Księdze Rodzaju, zaś Apokalipsa zapowiada wielkie duchowe zmagania w całych ludzkich dziejach, które jednak zwieńczy triumf „Baranka” (por. Ap 5, 12; 17, 14).

  • Jeśli jesteśmy uważni, to zauważamy, że Kościół w swoim zwyczajnym przepowiadaniu, zwłaszcza ustami Papieża, dokonuje ciągłego rozeznawania duchów. Pomaga nam jasno i pewnie określać, w których prądach kulturowych działa Duch Święty, a które noszą na sobie piętno tego ducha, który od początku był kłamcą i zabójcą (por. J 8, 44). Encykliki papieskie, niektóre w tak wybitny sposób, jak np. Evangelium vitae czy też Veritatis splendor, pozwalają nam jasno nazwać to, co najbardziej zagraża naszej wierze w Boga i zbawieniu.

Chciałbym także zasygnalizować jeszcze jedno źródło Bożego światła, które pomaga rozeznawać się w naszych bardzo trudnych czasach; myślę tu o autentycznej mowie Ducha do Kościoła (por. Ap 3, 22) w tzw. prywatnych objawieniach Maryi czy samego Jezusa. Duch Jezusa nadal pisze listy do swojego Kościoła – analogiczne do tych z pierwszych rozdziałów Apokalipsy. Zamiast szczegółowych wyliczeń wspomnę (pars pro toto) Orędzie z Fatimy i Orędzie Miłosierdzia Bożego, dane naszym czasom przez św. siostrę Faustynę Kowalską.

Sam, kilka lat temu, dość często sięgałem do Orędzi Maryjnych, dawanych głównie kapłanom przez 25 lat za pośrednictwem włoskiego kapłana ks. Stefano Gobbi[3]. Maryja bardzo jasno, prosto i precyzyjnie, odsłania w nich wielkie zagrożenia dla naszej wiary w Boga i dla modlitwy. Matka Kościoła wskazuje wyraźnie jedną z wrogich, tajnych, organizacji (masonerię), która w ukryciu i pod przykrywką pięknych haseł realizuje cele wręcz demoniczne. Oto niektóre z tych celów: zaprzeczyć istnieniu Boga i doprowadzić ludzkość do buntu przeciw Bogu! Usprawiedliwić grzech; zniszczyć Ewangelię; zniszczyć Eucharystię. Zniszczyć wiarę w Chrystusa; zniszczyć Mistyczne Ciało Chrystusa, czyli Kościół. Osłabić autorytet Papieża; rozbić jedność Kościoła. Wprowadzić fałszywy ekumenizm przez wymieszanie religii. Przygotować grunt dla ukazania się Antychrysta.

Teoria bez praktyki

Częstą przyczyną kryzysu w dziedzinie modlitwy jest to, „że nie czynimy tego, o czym wiemy, że jest dobre i że czynić powinniśmy” – tak twierdzi ojciec Piotr Rostworowski[4].

Czy nie jest to trafna obserwacja i nie dotyczy także nas?

  • Niekiedy wystarczyłoby sobie powiedzieć: Już tyle wiem o modlitwie; jednego mi nie dostaje – tego mianowicie, by po prostu zacząć działać, czyli uczynić to, o czym wiem, że jest dobre i że powinienem to uczynić! Niestety, bywamy leniwi i ociężali w przechodzeniu od teorii do praktyki. Zatem tym bardziej spostrzeżenie o. P. Rostworowskiego potraktujmy jako zachętę do zapytania siebie, jak obchodzę się z wiedzą, zdobytą w czasie (nieraz wieloletniej) formacji duchowej, w Kościele, w ruchach kościelnych, w zakonie itp.?

W przyrodzie i fizyce mówi się o zjawisku entropii, która prowadzi do tzw. cieplnej śmierci Wszechświata. W naszym małym
(a jednak wielkim) duchowym mikrokosmosie zachodzi jakby coś podobnego. Z upływem czasu zamierają w nas niektóre struktury życia duchowego i życia modlitwy.

  • Coś – jakiś rodzaj modlitwy, jakieś ćwiczenie duchowe – znakomicie nam służy i jakiś czas dynamizuje nas oraz kieruje ku Bogu, a potem, po pewnym czasie, jakby niepostrzeżenie zanika. Bywamy dość bezsilni wobec tego zjawiska, które wiąże się także z rutyną, formalizmem, zewnętrznością, płycizną, a w końcu ze zniechęceniem i zarzuceniem pewnych duchowych praktyk.
  • Wydaje się, że tylko Słowo Boże potrafi nas ożywiać, gdy słabniemy, gdy tracimy pierwotną żarliwość i gorliwość w szukaniu Boga na modlitwie i w całym naszym życiu. Wskażę teraz jeszcze jedną ważną przyczynę naszych trudności w modlitwie.

Brak wiedzy

Trudno nie zgodzić się ze zdaniem, „że nie czynimy tego, o czym wiemy, że jest dobre i że czynić powinniśmy”. Z drugiej jednak strony bywa i tak, że brakuje nam wiedzy o modlitwie i o podstawowych warunkach, dzięki którym modlitwa staje się spotkaniem, a nie np. nudnym i zniechęcającym monologiem.

  • Być może znacznie częściej niż nam się to wydaje, nasza wiedza biblijno-teologiczna na temat modlitwy jest niewystarczająca. To zaś, co wiemy o modlitwie, dziwnie nam się rozmywa i staje się nieokreślone, niekonkretne i już niezdolne do popchnięcia nas ku spotkaniu z Bogiem. Wiedza (rozmyta czy z poważnymi lukami) nie jest w stanie motywować nas do podjęcia modlitwy i trwania w niej.

Jeśli, rzeczywiście, na tym polega nasza trudność, to należy zadać ważne pytanie: Co w tej sytuacji winniśmy czynić?

 Główne środki zaradcze

 Ćwiczyć się w wierze      (…)

WIĘCEJ – zobacz TU: K. Osuch SJ, Przestrzeń dla modlitwy

M.in.:

Trzy zasady

Dla zapewnienia owocności modlitwy konieczne jest także to, co św. Jan Klimak przedstawił jako trzy zasady i warunki dobrej modlitwy. Jest to mianowicie:

1. granica czasu;
2. całkowite skupienie,
3. na jednej myśli!

Bez wdawania się w dłuższe objaśnienia – powiem, że zalecenia te są naprawdę bardzo cenne. Warto z góry zadecydować, że chcę spotkać się z Panem od tej do tej godziny. Nastawienie budzika na określoną godzinę posłuży większemu uspokojeniu (nie trzeba się rozpraszać kontrolowaniem czasu). Podobnie jest ze skupieniem się na jednym zdaniu, na jednej myśli czy na jednym akcie serdecznym, skierowanym do Boga! Przy takim podejściu łatwiej uzyskać to, czego pragniemy – smak i nasycenie Obecnością Boga, jakąś pociechę i po prostu przeżywaną wzajemność. Ważność wyznaczania określonego przedziału czasu na modlitwę doskonale rozumiał św. Ignacy Loyola. Aż w dwie uwagi (por. Ćd 12 i 13) poświęca tej kwestii. Jego rady dotyczą szczególniej czasu rekolekcji, ale i w życiu codziennym warto o tym pamiętać, zwłaszcza gdy spostrzegamy, że modlitwa nam „się rozłazi” czy rozpływa w jakiejś nieokreśloności. Oto same rady, pełne nalegania:

Komentarze

komentarze 2 do wpisu “Każdy ma słuch do modlitwy”
  1. Zofia pisze:

    Wiadomość z Ziemi Błogosławionej!
    Meduorje, 25 czerwca 2015, 34 – ta rocznica objawień, dzisiejsze orędzie naszej Matki Maryi:

    „Drogie dzieci! Rόwnież dzisiaj Najwyższy daje mi łaskę, abym mogła was miłować i wzywać do nawrόcenia. Dziatki, niech Bόg będzie waszą przyszłością, a nie wojna i niepokόj, nie smutek tylko radość i pokόj musi zapanować w sercach wszystkich ludzi, a bez Boga nigdy nie znajdziecie pokoju. Dziatki, dlatego wrόćcie do Boga i modlitwy, aby wasze serce śpiewało z radością. Jestem z wami i miłuję was niezmierną miłością. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie.”

    ps. w sztabie Królowej Pokoju panuje dziś wielka modlitwa i radość. Piękne spotkania. Pośród pielgrzymów z całego świata dominowali Polacy, przybyła nas rzesza większa, niż kiedykolwiek.
    W ciągu całego dnia, od bardzo wczesnych godzin rannych, a także już nocą, Wzgórze Objawień rozbrzmiewało różnojęzycznym Różańcem. Wieczorną Eucharystię celebrowało 220 kapłanów. Następnie, po wspólnotowej adoracji, Najświętszy Sakrament został przeniesiony do kościoła, gdzie będzie już drugą noc wystawiony do adoracji indywidualnej, w ciszy – o ile nie liczyć grających cykad..

    Pozdrawiam z tego przedsionka Nieba Ojca i wszystkich czytających, szczególnie dzieci medugorskie!

  2. Gabriele Kuby: rewolucja seksualna w szkole i przedszkolu
    Data publikacji: 2015-06-02 10:00
    Data aktualizacji: 2015-06-10 10:41:00
    O ideologiczych fundamentach, skutkach „edukacji” seksualnej i wyzwaniach stojących przed młodym pokoleniem mówi Gabriele Kuby – niemiecka socjolog, autorka książki „Globalna rewolucja seksualna. Likwidacja wolności w imię wolności”….” />Gorąco polecam ten wykład.
    ” alt=”” />