Ocalająca Ewangelia Miłosierdzia

11 czerwca 2016, autor: Krzysztof Osuch SJ

Panu Jezusowi – objawiającemu w trudnych ludzkich dziejach Miłosierną Miłość Boga Stwórcy i Ojca – tak bardzo zależy na tym, żeby nas grzech nie pokonał! A grzech (nade wszystko ten jeden) zwątpienia w nieodwołalną i zawsze większą Miłość Boga Stwórcy do nas, swoich drogocennych stworzeń, to jest „specjalny” żywioł! Całkiem realny. Mocny. Destrukcyjny. Nie ma z nim żartów. Nie powinno się z nim lekkomyślnie eksperymentować. Jeden z moich wychowawców trafnie to ujął, mówiąc: Życie jest zbyt krótkie, żeby eksperymentować ze złem, z grzechem (wszelkim, ale najbardziej tym głównym, jak wyżej). – Jeśli zatem już raz odkryliśmy na poważnie, jak jest wielka, wspaniała, olśniewająca, niezawodna, nieodwołalna i żarliwa Miłość Boga OJCA do nas (do mnie osobiście), to nie traćmy lekkomyślnie kontaktu z tą Dobrą Nowiną o wszystko dającej Miłości. Kontemplujmy ją. Żyjmy nią i z niej. Głośmy ją też innym. Bo wszyscy – zwłaszcza w ogóle jej nieznający – bardzo jej potrzebują!

Znalezione obrazy dla zapytania Jeden z faryzeuszów zaprosił Go do siebie na posiłek

Jeden z faryzeuszów zaprosił Go do siebie na posiłek. Wszedł więc do domu faryzeusza i zajął miejsce za stołem. A oto kobieta, która prowadziła w mieście życie grzeszne, dowiedziawszy się, że jest gościem w domu faryzeusza, przyniosła flakonik alabastrowy olejku, i stanąwszy z tyłu u nóg Jego, płacząc, zaczęła łzami oblewać Jego nogi i włosami swej głowy je wycierać. Potem całowała Jego stopy i namaszczała je olejkiem.

Widząc to faryzeusz, który Go zaprosił, mówił sam do siebie: Gdyby On był prorokiem, wiedziałby, co za jedna i jaka jest ta kobieta, która się Go dotyka, że jest grzesznicą.

Na to Jezus rzekł do niego: Szymonie, mam ci coś powiedzieć. On rzekł: Powiedz, Nauczycielu! Pewien wierzyciel miał dwóch dłużników. Jeden winien mu był pięćset denarów, a drugi pięćdziesiąt. Gdy nie mieli z czego oddać, darował obydwom. Który więc z nich będzie go bardziej miłował? Szymon odpowiedział: Sądzę, że ten, któremu więcej darował. On mu rzekł: Słusznie osądziłeś.

Potem zwrócił się do kobiety i rzekł Szymonowi: Widzisz tę kobietę? Wszedłem do twego domu, a nie podałeś Mi wody do nóg; ona zaś łzami oblała Mi stopy i swymi włosami je otarła. Nie dałeś Mi pocałunku; a ona, odkąd wszedłem, nie przestaje całować nóg moich. Głowy nie namaściłeś Mi oliwą; ona zaś olejkiem namaściła moje nogi. Dlatego powiadam ci: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje. Do niej zaś rzekł: Twoje grzechy są odpuszczone.

Na to współbiesiadnicy zaczęli mówić sami do siebie: Któż On jest, że nawet grzechy odpuszcza? On zaś rzekł do kobiety: Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju! (Łk 7,36-50).

Źródło: Ocalająca Ewangelia Miłosierdzia « Krzysztof OSUCH, SJ – Szukać i znajdować Boga we wszystkim

Znów mamy sposobność bliżej poznać Pana Jezusa. Mistrza zaprosił do siebie na posiłek „jeden z faryzeuszów”. Prawdopodobnie niewiele dla potomnych pozostałoby po tej powiedzmy uczcie, gdyby nie to, że nieoczekiwanie pojawiła się na niej „kobieta, która prowadziła w mieście życie grzeszne”. Jej zachowanie i różne reakcje – gospodarza i Zaproszonego – na jej obecność zamieniły posiłek w wielkie wydarzenie. Jezus zechciał potwierdzić to, co nawet faryzeusz trafnie przeczuwał, że wielcy dłużnicy (czytaj: grzesznicy) tym więcej miłują, im więcej im darowano. Idźmy jednak po kolei (choć bez intencji wyczerpania przesłania tej perykopy).

Otóż „nasz” faryzeusz, występujący bezimiennie, w punkcie wyjścia zyskuje naszą sympatię, a to przez sam fakt zaproszenia na posiłek kogoś nam najdroższego – Jezusa. Szybko (jeszcze w czasie trwania uczty) okaże się, że nasza sympatia dla faryzeusza jest nieco przedwczesna i przesadzona. Już w samym ceremoniale podjęcia zaproszonego Gościa – sam Jezus to wytknie – było tyle luk; nieprzypadkowych. Faryzeusz, niby wielkodusznie Rabbiego zapraszający, już na wstępie postanowił zakomunikować Jezusowi, że ma wobec Niego swoje zastrzeżenia. I dlatego pozwala sobie na poważne zaniedbania i uchybienia wobec etykiety. Jedno z najpoważniejszych zastrzeżeń w ogóle uczonych w Piśmie i faryzeuszy wobec Jezusa dotyczyło wyjątkowego charakteru Jego Osoby i misji. I oto faryzeusz goszczący Jezusa zdobył, jak sądzi, fantastyczny i wystarczający argument na to, że jego Gość nie jest (nawet) prorokiem!

Dziś już doskonale wiemy, że błąd faryzeusza w rozeznawaniu sprawy Jezusa okazał się sromotny, a kryterium, mające zweryfikować Jego (przynajmniej) prorockość, okazało się marne, mocno chybione. Faryzeusz, on też i to już wtedy, miał szansę zmienić swój tok myślenia i sposób sprawdzania Jezusa. Mogło go oświecić proste pokojarzenie i spostrzeżenie, że tylko Ktoś o „niebo” wyrastający ponad poznawcze schematy zwykłego faryzeusza (czy w ogóle człowieka) mógł przejrzeć serce grzesznej kobiety i wygłosić tak wspaniałą pochwałę skruchy serca i wielkiej miłości w sercu niewiasty obdarowanej odpuszczeniem grzechów!

Można przypuszczać, że faryzeusz – ze swoją moralną doskonałością i pewną swego mądrością – ma jeszcze do przebycia spory szmat drogi (może godziny medytacji, może przygnębiające upadki, może tylko jeden błysk olśnienia łaską z góry), aby móc poczuć w sercu to, co czuje i daje Zbawiciel, mówiący w imieniu Ojca: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje!

  • Zostawmy jednak biednego faryzeusza i zapytajmy, w jakim miejscu my jesteśmy.
  • Czy wciąż pozostajemy uwięzieni w faryzejskiej wizji doskonałości, która w sytuacji doświadczonej słabości, upadków pogrąża nas w beznadziejnym smutku i rozpaczy? …
  • Czy raczej mamy mocno zakodowaną Ewangelię Miłosierdzia, która nieodwołalnie otwiera nam bezpieczną przestrzeń pokory, skruchy, zaufania, przebaczenia, przygarnięcia? – Jak w przypowieści o Miłosiernym Ojcu (por. Łk 15)! Jak w przypadku złoczyńcy – łotra, który w ostatnim momencie stał się Dobrym Łotrem (por. Łk 23, 40-43). Jak w każdej Eucharystii (uobecniającej Wieczernik i zbawczą Ofiarę na Krzyżu oraz zwycięskie Zmartwychwstanie), w której Zbawiciel wylewa Swoja Krew Nowego i Wiecznego Przymierza na odpuszczenie naszych grzechów!

Panu Jezusowi – objawiającemu w trudnych ludzkich dziejach Miłosierną Miłość Boga Stwórcy i Ojca – tak bardzo zależy na tym, żeby nas grzech nie pokonał! A grzech (nade wszystko ten jeden) zwątpienia w nieodwołalną i zawsze większą Miłość Boga Stwórcy do nas, swoich drogocennych stworzeń, to jest „specjalny” żywioł! Całkiem realny. Mocny. Destrukcyjny. Nie ma z nim żartów. Nie powinno się z nim lekkomyślnie eksperymentować. Jeden z moich wychowawców trafnie to ujął, mówiąc: Życie jest zbyt krótkie, żeby eksperymentować ze złem, z grzechem (wszelkim, ale najbardziej tym głównym, jak wyżej). – Jeśli zatem już raz odkryliśmy na poważnie, jak jest wielka, wspaniała, olśniewająca, niezawodna, nieodwołalna i żarliwa Miłość Boga OJCA do nas (do mnie osobiście), to nie traćmy lekkomyślnie kontaktu z tą Dobrą Nowiną o wszystko dającej Miłości. Kontemplujmy ją. Żyjmy nią i z niej. Głośmy ją też innym. Bo wszyscy – zwłaszcza w ogóle jej nieznający – bardzo jej potrzebują!

  • Mógłbym w tym miejscu przytoczyć parę fragmentów np. z Dzienniczka św. Faustyny czy z innych mistyków. Tej możliwości nie wykluczam, ale zapraszam, by Czytelnicy zechcieli – komentarzach – podzielić cytatami, które są im bardzo drogie z oczywistego powodu…

Komentarze

komentarze 2 do wpisu “Ocalająca Ewangelia Miłosierdzia”
  1. Radek pisze:

    „Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem”. Lecz Ojciec rzekł do swoich sług: „Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi! – dziękuję Ci Boże mój, że mnie tak ukochałeś by przyoblec mnie w swojego jedynego Syna.

  2. Maryla Jagoda pisze:

    „Zamyślenie Jezusa po spotkaniu z Magdaleną”

    Ta niewiasta, z Magdala,
    zwyczajnie przez Ojca dana do kochania,
    Jego prowadzeniem chroniona jak rana.
    W niemocy, nieśmiało pochyliła się do Moich stóp,
    i przez łzy cicho pytała:
    „Nie potępisz? Tyś Miłosierny! Bóg!”

    (parafraza wiersza „Zdumienie” s. Ireny Krentorz)